Jednego jestem pewna: Snow Roll autorstwa Happymagenta albo Was wciągnie do granic, albo spowoduje nieodwracalne szkody na posiadanych urządzeniach. Skąd ten wniosek? Z testów, które właśnie dobiegły końca. Gra jest skierowana do użytkowników o mocnych nerwach – notoryczne przegrywanie i powtarzanie plansz jest bowiem nieodłącznym elementem zabawy.
Screen powyżej wygląda banalnie, podobnie jak cała oprawa Snow Roll. Lubię pikselowe apki, więc ja akurat jestem w siódmym niebie (przynajmniej w temacie grafiki). Inną sprawą jest już rozgrywka.
Kilka słów o naszej misji. Celem każdego podejścia jest pokonanie jak najdłuższej trasy biegnącej pomiędzy drzewami stanowiącymi boczne bariery. Poza tym, że prawa i lewa strona ekranu jest śmiertelnie niebezpieczna i każde zetknięcie się z nią prowadzi do śmierci pingwina, autorzy poustawiali wewnątrz śnieżnej drogi przeszkadzajki, które przyprawiają o zawroty głowy.
Sterowanie bohaterem umieszczonym na śnieżnej kuli jest oparte na zasadzie ,,tap-tap”. Jedno uderzenie w ekran powoduje odbicie się w przeciwną stronę. W ten sposób na wyświetlaczu zauważamy zygzak będący jedyną możliwą opcją do prowadzenia naszego podopiecznego. Im szybciej dotykamy, tym częstsze są zakręty. Pacając naprawdę szybko, można uzyskać coś na miarę jazdy na wprost.
Podczas swojej przeprawy zbieramy złote monety, które następnie możemy przeznaczyć na hazard :) Stawka jest wysoka, bo opiewa na różne kule śnieżne, które normalnie kosztują nawet kilka dolarów. Dzięki wygranej możemy cieszyć się kulą za darmo, ostrząc sobie pazurki na kolejne zdobycze. Co kilka godzin mamy okazję na zgarnięcie nagrody. Na start uzyskujemy 300 monet, które umożliwiają wejście do gry o kule.
I tak sobie czas płynie, a my albo jesteśmy wściekli na niepowodzenia i rzucamy urządzeniem o ścianę, albo zaciskamy zęby i dążymy do perfekcji w kolejnych podejściach :) Ja bawiłam się bardzo dobrze, więc i Wam polecam :)
