Studio Gameloft przyzwyczaiło nas do wydawania naprawdę świetnych produkcji (Asphalt 8, Spider-Man, World at Arms, itp.). Ta recenzja będzie poświęcona Ninja UP! – aplikacji, która pojawiła się w AppStore kilka godzin temu.
Jak wiadomo – lubimy nowości i chętnie je od razu rozkładamy na czynniki pierwsze. W przypadku Ninja UP! nie ma w zasadzie za bardzo czego rozkładać. Gra jest tak banalna, że aż przykro patrzeć. Nie mówię tu o poziomie trudności, lecz o grafice, oprawie dźwiękowej i możliwościach (a raczej ich braku).
Jak widzicie po screenach, głównym bohaterem produkcji jest niebieski pikselo-ninja. Sterowanie postacią odbywa się za pomocą rozstawiania specjalnych lin w powietrzu. W kontakcie ze sprytnymi nogami naszego podopiecznego, liny zamieniają się w trampoliny i wybijają naszego podopiecznego na potężną wysokość.
W grze nie robimy nic innego, poza przeciąganiem palcem po wyświetlaczu w celu ustawienia obiektu. Musimy zwracać uwagę na miejsce, w którym ninja opada. Jeden fałszywy ruch i gra zakończona. Wojownik ma to do siebie, że spada szybciej, niż byśmy tego chcieli. Czasem ustawioną linę ciężko jest przenieść w inne miejsce (powiedziałabym wręcz że jest to praktycznie niemożliwe). Musimy czekać do samego końca, by prawidłowo ustawić kąt, oraz szerokość trampoliny.
Podczas lotu ninja spotyka się z wieloma przeszkadzajkami. Wśród nich znajdą się wysięgniki dźwigów, oraz inni wojownicy z wiatraczkami na głowach. Takie przyjemności spotykają nas dopiero po wzniesieniu się na pewną wysokość. Zwykle moja przygoda kończyła się na tym, że zanim zobaczyłam cokolwiek na horyzoncie, zawalałam grę przy wyniku około 120 metrów.
Cóż – Gameloft się nie popisał. Gra mi się nie podoba i już pozbyłam się jej ze swojego urządzenia. Nic ciekawego – a przynajmniej nie dla mnie.