Po pierwszym odpaleniu produkcji studia Big Fish, naszym oczom ukazuje się krótka zapowiedź fabuły. Dowiadujemy się o istnieniu pewnego dziecka, którego musimy za wszelką cenę bronić. Jak się później okazuje, wioska kontrolowana jest przez Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Dotarcie do dziewczyny nie jest proste, bo po miejscowości kręcą się złowrogie duchy…
Riddles of Fate: Wild Hunt to zdecydowanie dobra gra przygodowa, w której jest zastosowany jeden wkurzający trick – odblokowanie full opcji następuje za opłatą dopiero po przejściu jakiejś 1/4 gry. Gracz, nie mając świadomości tego, że za darmo nie ma szans ukończyć przygody, brnie w nią, spędzając każdą wolną chwilę na odkrywaniu tajemnic. Nadchodzi jednak tej moment, w którym mięso zostaje rzucone i smartfon również.
Jak zawsze w przypadku gier z kategorii hidden objects, otrzymujemy możliwość wybrania jednego z trzech trybów rozgrywki. Zawsze podkreślam, że pierwszy jest dla początkujących i leniuchów. Drugi dla ambitnych początkujących, natomiast trzeci dla ambitnych znawców ;)
Przemierzamy Osville (miasteczko) i jego zakamarki, by w końcu dostać się do celu naszej podróży – jak się okazuje – nie dziecka, lecz pięknej kobiety. Podczas zabawy zbieramy różne przedmioty do inwentarza i korzystamy z nich w trakcie rozwiązywania łamigłówek.
W produkcji znajdziemy zwięzły tutorial, dzięki któremu dowiemy się czegoś na temat aktywnych stref, ładowania podpowiedzi, poradnika i sposobu przemieszczania się po wiosce. Tym razem w przypadku ,,hintów” nie zastosowano znanych nam strzałek, czy ewidentnych nakierowań. Musimy zapoznać się z treścią podpowiedzi pisemnej, a następnie samodzielnie udać się w proponowane miejsce.
Gra charakteryzuje się wyjątkowo ładną grafiką (tym razem nie tworzoną na ,,odwal”, lecz z dbałością o szczegóły). Jakość dźwięków możemy dopasować w ustawieniach, co nie jest skomplikowane. Tym razem Big Fish nie zawiódł :)
