Co tu dużo mówić – Dark Parables to klasyczny hidden objects w wykonaniu Big Fish. Studio w ostatnim czasie skupia się praktycznie tylko i wyłącznie na tego typu produkcjach, więc nie spodziewajmy się cudów. Różnica pomiędzy Dark Parables a innymi dziełami twórców polega na odmiennej historyjce.
Dzisiaj jestem wyjątkowo kapryśnym redaktorem, więc żadna wada gry nie ujdzie na sucho. Pierwsza rzecz – ,,try it free”, czyli w luźnym tłumaczeniu z angielskiego na nasze: zacznij się dobrze bawić, wkręcać ile sił, bądź blisko rozwiązania zagadki i zobacz banner ,,kup pełną wersję, by dokończyć grę”.
W tym przypadku fabuła opiera się na królestwie, które nagle spadło z nieba, przypominając w pierwszej chwili wielki głaz lądujący na ziemi. Po pewnym czasie okazuje się, że owo królestwo jest źródłem wielu niebezpieczeństw. Wcielając się w rolę detektywa, staramy się uratować mieszkańców.
Do wyboru mamy standardowo trzy tryby rozgrywki – dla początkujących (z połyskującymi miejscami akcji, szybko ładującym się pomocnikiem, możliwością przeskoczenia danej akcji, itp.), zaawansowanych (z mniejszą ilością wspomnianych ,,ułatwiajek”), oraz hardcorów (zero podpowiedzi).
Tutorial jest oczywiście dostępny w każdej z opcji. Dzięki niemu dowiemy się czym jest mapa, a czym nasz przybornik. Jeżeli mam być szczera, każdą z gier Big Fish mogłabym opisać w identyczny sposób, zmieniając jedynie wstęp, czyli zwykle historyjkę. Twórcy mogliby w końcu postawić na jakąś odmianę.
Na uwagę zasługuje ilość zagadek do rozwiązania. Misja główna jest misją, którą rozwiązujemy na samym końcu (a w zasadzie nie rozwiązujemy, bo gramy w wersji demo). Misje poboczne zawierają wiele łamigłówek, przez które wielokrotnie będziemy musieli wracać do zwiedzonych już miejsc i szukać przedmiotów, które wcześniej były nieaktywne.
Cóż – jeżeli chcecie pograć w przygodówkę do połowy, a następnie odejść z kwitkiem, ok – pobierajcie. Jeżeli chcecie rozwiązać całą zagadkę, pobierajcie od razu pełną wersję.
