Na Creative Kill 2 trafiłam przypadkiem, gdy szukałam nowych gier, które mogłabym Wam przedstawić. Do tej pory nieznana mi produkcja, trafiła do katalogu z aplikacjami do sprawdzenia. Z nadzieją patrzyłam na Stickmana, którego do tej pory uwielbiałam, jako postać.
Niestety, ku mojemu rozczarowaniu, autorzy odwalili kawał babola. Zależało im prawdopodobnie na stworzeniu gierki, w której trzeba się sporo napracować głową, by w każdym z poziomów wydostać się na zewnątrz. Wyszła z tego jedna wielka kupa… klikania.
W każdym z leveli musimy pokonać strażników i dostać się do wyjścia. Najlepszym sposobem jest przechytrzanie cwanych ochroniarzy. W pierwszym poziomie wystarczyło schować się za kwadratowym obiektem, znaleźć kamień, następnie uderzyć nim przeciwnika, by w końcu zabrać mu broń, przechodząc do levelu widocznego powyżej.
Z teoretycznie banalnym zadaniem zeszło mi się 5 minut. To, że nie ma tutorialu, jakoś przecierpię, ale to, że elementy na planszy reagują na dotyk wtedy, kiedy im się podoba, doprowadzało mnie do szału. 15 razy klikałam w karabin, by ten łaskawie zaskoczył i umożliwił mi jego podniesienie. Dalej było tylko gorzej. Do tej pory męczę się z kartą, która otwiera drzwi wyjściowe. Tym razem 15-krotne pacanie nic nie pomogło, a jedynie rozwścieczyło moje i tak już zszarpane nerwy.
Gra mogła być naprawdę fajna. Jeżeli twórca – Melanie Thomas jeszcze nad nią popracuje, prawdopodobnie jeszcze raz podejdę do próby pokonania kolejnych etapów. Póki co – daje sobie na wstrzymanie i Wam proponuję to samo. Musielibyście być bardzo zdesperowani, by pobrać coś, co zasadniczo działa wtedy, gdy ma na to ochotę…