Powiem szczerze, że produkcji studia Ketchapp do dnia dzisiejszego miałam po kokardkę. ,,Tap-tapy”, które prezentowane były każdego tygodnia przez znanego twórcę doprowadzały mnie do szału. Nie różniły się od siebie praktycznie niczym i zwykle po testach lądowały w ,,ajfonowym” koszu, czyli wirtualnej nicości.
Całe szczęście, że Cloud Path na tle swoich kolegów i koleżanek wypada wyraziście. Powróciła mi wiara w to, że Ketchapp potrafi jeszcze myśleć ;)
Żeby nie było – Cloud Path to kolejny ,,tap-tap” przenoszący gracza do krainy podwieszanych bloczków. Ma w sobie coś z Monument Valley i kilku innych gier. Jest to zlepek wszystkiego, co osiągnęło sukces. Mniejsza jednak o to. Ważne, że wciąga (nawet takiego ,,anty-keczapowca” jak ja).
Głównym bohaterem na początku zabawy jest mały ptaszek. Wraz ze zdobywaniem diamentów na planszy, mamy możliwość odblokowania kolejnych bohaterów. Ceny nie są wygórowane. Biorąc pod uwagę fakt, że na bloczkach często pojawiają się błyskotki, po 15 minutach zabawy możemy liczyć na ,,uruchomienie” około 3-4 nowych postaci.
Naszym celem jest wspinanie się po schodach (tudzież z nich schodzenie) w jak najszybszym tempie, nie myląc tym samym przycisków. zasady są dwie: prawa strona odpowiada za poruszanie się po płaskiej powierzchni, lewa daje szansę na wskoczenie na schodek, bądź zeskoczenie. Jedna pomyłka skutkuje przerwaniem zabawy i uczuciem pulsującego nerwa.
Wraz z nabieraniem wprawy i zdobywaniem coraz to lepszych wyników, rośnie również poziom trudności. Plansza przyspiesza. Co prawda nasz bohater nie pędzi szybciej, a tylko bloczki za nim zanikają, jedna efekt jest porównywalny z walką z czasem. Musimy przeć naprzód, zbierając przy okazji wszelkie możliwe power-upy, jakie tylko ukażą się naszym oczom.
Ok – nie ma co więcej debatować nad nowym dziełem Ketchapp. Fajna gierka, która nadaje się na kibelkowe posiedzenia, lecz nie zapewni rozrywki na wiele godzin :)