Mam słabość do runnerów. Po wielkich przebojach z Subway Surfers, Temple Run, czy podobnymi, każda kolejna produkcja z tej kategorii jest solidnie przeze mnie testowana. Monkey King Escape wypadło wyjątkowo dobrze na tle swoich ,,koleżanek” będących wiernymi kopiami oryginałów.
Monkey King Escape to połączenie dwóch wspomnianych przeze mnie aplikacji z zupełnie nowym zamysłem. W tym przypadku występują dodatkowo aspekty iście boskie. Na Królu Małp chce położyć ,,łapsko” cesarz Jede. By ujść z życiem, musimy uciekać. A ta ucieczka nie jest taka prosta…
Poza samą ucieczką, którą opiszę w dalszej części, możemy inwestować w power-upy, ulepszenia, czy nowych bohaterów. Ceny nie są niskie i należy się porządnie natrudzić, by zyskać odpowiednią sumę. Nasza postać może przechodzić transformacje, jednak na to musimy początkowo poczekać.
Dość ciekawa jest sama rozgrywka. Poza skakaniem po różnych obiektach, omijaniem przeszkód, czy zbieraniem fantów, przychodzi nam walczyć z przeciwnikami przy pomocy różnych gestów wyświetlanych na ekranie.
W trakcie biegu spotkamy się z końmi pędzącymi w naszą stronę. Te ciągną wozy, a my musimy przed nimi uciekać. Czasem istnieje możliwość wykorzystania jakiegoś power-upa, jednak niezbyt często się to zdarza. Oczywiście po przegranej mamy okazję na wskrzeszenie postaci, jednak musimy liczyć się z opłatą w ekskluzywnej walucie.
System mikropłatności jest dość porządnie wykonany. W zasadzie ciężko jest zdobyć dobre umiejętności nie inwestując w prawdziwym pieniądzu. Ja jednak tak łatwo się nie poddaję i będę próbować grać za friko :)
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.