Tak jak w tytule – gdyby w tle zamiast terrorystów pojawiały się twarze twórcy/twórców, ładowałbym śrut ile wlezie. A tak, to kolejna gra, którą zainstalowałem, włączyłem i się jej pozbyłem.
SWAT Gunfire to dzieło programistów ze studia Fabrizio (panowie od Penguin Combat), na te dwie gry natknąłem się przypadkowo, nieświadom tego samego twórcy. Jednak szybko porównałem poziomy obu pozycji i wychodzi, że przed tymże studiem jeszcze długa droga. SWAT Gunfire to nic innego jak shooter typu strzelaj ile wlezie i nie daj się zabić. Dostajemy w dłonie pukawkę, która wydaje się być modelem 3D odpowiednika G36C. Gra rzuca nas na planszę, z której jak króliki z kapelusza wyskakują terroryści. Ci sami, których mogliśmy poznać w Counter Strike’u – pewnie myśleli, że nikt się nie pozna. Naszym zadaniem jest ich ustrzelić, zanim oni ustrzelą nas – o czym świadczy kurczący się pasek krwi. Nie da się ukryć, zmienić broni – jak na dzikim zachodzie – musisz być po prostu najszybszy inaczej powita Cię cudowny ekran GAME OVER. Ja go przywitałem z radością.
Każdy poziom to pozornie mapa w trójwymiarze, jednak jest to po prostu screen z wyciętymi „dziuplami”, w których chowają się przeciwnicy. Śmiem twierdzić, że zarówno grafika poziomu, jak i przeciwnicy, o broni nie wspominając nie są dziełem twórcy, a jedynie bardzo mocno zaciągniętą inspiracją. Dźwięki doprowadzają do białej gorączki, trzymajcie się od tego z daleka.
Metodą błędów i błędów nie da się zrobić dobrej gry i tu niestety mamy tego doskonały przykład.
Ocena AppsBlog to 2/10.