Bardzo lubię wszelkiego rodzaju łamigłówki i gry, w których trzeba ruszyć głową, by osiągnąć sukces. Do Raildale podchodziłam niezwykle sceptycznie. Już pierwsze dwa poziomy sprawiły, że miałam ochotę wyłączyć telefon. Na szczęście dotrwałam do kolejnych i pokusiłam się o opisanie (moim zdaniem) piekielnie drogiej gry od Anton Zherdev, za którą powinno się ludziom dopłacać…
W grze wcielamy się w postać swego rodzaju kierownika ruchu pociągowego. Pod swoim nadzorem mamy kierowanie pociągów do określonych stacji, obsługiwanie zwrotnic, świateł, oraz tworzenie nowych dróg dojazdowych.
Zanim znalazłam odpowiedź na pytanie: ale o co chodzi?!, musiało upłynąć kilka leveli. Nie znalazłam dobrego przewodnika po grze, więc waliłam palcami na oślep. Dopiero do pewnym czasie się okazało, że mam wpływ na wiele przedmiotów na planszy. Przede wszystkim mam szansę za zbudowanie dowolnej trasy (w granicach budżetu). Każdy level to wyznaczone przez autorów zadanie, które musimy spełnić. W przypadku pierwszych poziomów, było to po prostu zbudowanie torów i pozwolenie na przejechanie pociągu do zielonej stacji.
Tak też zrobiłam. Przeszłam dalej. Okazało się, że teraz jestem ,,dajrektorem” aż 3 stacji. Dopiero gdy zauważyłam, że drogi się krzyżują, wpadłam na to, że jeśli w tym samym czasie wjedzie na tory więcej niż 1 pociąg, dojdzie do kolizji. Wtedy też dojrzałam światła i zwrotnice, które wcześnie wyglądały mi na marne upiększenia planszy. Po kliknięciu w wybrane obiekty, pociągi się zatrzymywały, a inne mogły spokojnie jechać dalej.
Cóż – graficznie jest fatalnie. Gdyby nie fakt, że gra kosztuje normalnie 4 dolary, a mnie się udało ją nabyć na wyprzedaży za darmo, nigdy bym nie wspomniała o niej na łamach AppsBloga. Uważam jednak, że warto wiedzieć, na co się piszemy, kupując grę (w tym przypadku dość drogą). Ani pod względem wyglądu, ani dźwięków, ani nawet samej akcji nie jest dobrze. Nie polecam.