Akcja gry A-Maze-In toczy się w labiryncie, jak zapewne już się domyślacie po tytule. Główna bohaterka – różowa przedstawicielka nieznanego gatunku została porwana przez potwora. Naszym zadaniem jest wcielenie się w rolę zbawiciela i odnalezienie drogi do ukochanej. Droga nie jest usłana różami – prędzej kolcami i niebezpiecznymi ochroniarzami.
Ten niebieski stworek na screenie wyżej to nasza postać. Poruszamy się nią przy pomocy czterech ikonek z lewej strony ekranu. Przy pomocy kilku power-upów typu ognista kula, czy eliksir jesteśmy w stanie pokonać każdy, nawet najtrudniejszy labirynt.
Poziomów do przejścia jest strasznie dużo. Dysponujemy pięcioma życiami. Jedno niepowodzenie skutkuje zabraniem nam serduszka, a naładowane owego to oczekiwanie rzędu 30 minut. W każdym levelu możemy umrzeć 3 razy. Trzeci oznacza już totalną porażkę.
Kiedy uda nam się już wejść do labiryntu, pierwsze co musimy zrobić, to zapoznać się z planami misji. Zwykle są to trzy punkty, z których dowiadujemy się że przykładowo: musimy zebrać określoną ilość fantów, nie stracić żadnego życia, czy przejść poziom w określonym czasie. Może się również zdarzyć misja pokonania jakiegoś przeciwnika, bądź użycia wybranej broni.
Pierwsze co, to poszukiwania klucza do wyjścia. Nasz labirynt ma wejście – otwarte i wyjście – zablokowane kluczem. Jeżeli będziemy w posiadaniu złotego przedmiotu znalezionego gdzieś w zaułku, możemy pędzić do drzwi.
Ważne jest również zbieranie złotych gwiazdek za każdy poziom. Maksymalnie możemy uzyskać 3 odznaki, jednak już jedna gwarantuje nam awans. Po co starać się o więcej? By chociażby odblokować kolejne wyspy, czy ukryte poziomy.
Poziom trudności oceniam dość wysoko. Już druga plansza była dla mnie dość skomplikowana, nie mówiąc już o kolejnych. Wydaje mi się jednak że jest to rodzaj gry na długie, nudne wieczory, a nie tylko na kibelkowe posiedzenia. Polecam, szczególnie że apka studia Marobi jest darmowa.