Jungle Monkey Saga to prawdziwy dramat. Ja rozumiem, że ktoś chce odnieść sukces, ja rozumiem, że ludzie szukają podobnych gier do tych, które pokochali za dzieciaka, ale żeby zrobić takiego gniota?
Zacznijmy od tego, że oprawa audiowizualna jest zerżnięta z Mario Bros. To tak naprawdę jedyna rzecz, jaka jest ściągnięta. Byłoby grzechem stwierdzić, że produkcja studia Saga.Game jest kopią. Jungle Monkey Saga nie może nawet czyścić wirtualnych butów Mario, bo na to nie zasługuje.
Gra jest pełna błędów. Od początku trafiało mnie, kiedy to klawisze sterowania odmawiały posłuszeństwa. Strzałkami wyznaczamy kierunek skoków naszej podopiecznej – małpy. O Ile prawo i lewo działa jako tako, o tyle skok (strzałka w górę) bez przerwy zawodzi. Teoretycznie dwukrotne pacnięcie w ikonkę powinno spowodować podwójny skok. W praktyce jednak jest tak, że przycisk działa, jak mu się zachce. To potrafi już wkurzyć na tyle, by rzucić telefonem o ścianę.
W trakcie gry zbieramy banany. Nikt nie wie do czego są one potrzebne, lecz takie oto fanty autorzy dodali do swojego ,,dzieła”. Podczas skoków przyjdzie nam zabijać przeciwników. Możemy to zrobić jedynie skacząc na nich. Ominięcie jest równie skuteczne, a dodatkowo nie naraża nas na utratę życia.
Serduszek, czyli wirtualnych żyć mamy 3. Każde spadnięcie w przepaść, czy wejście na wroga skutkuje zabraniem nam jednej szansy. Komentarze w Google Play mówią same za siebie. Gra jest po prostu beznadziejna. Co prawda reklamy nie pojawiają się jakoś notorycznie, a mikropłatności nie występują, ale to nie broni Jungle Monkey Saga. Dramat, jakich niestety wiele w sklepach z aplikacjami mobilnymi.