DN8 Pulse to strzelanka, której akcja toczy się w kosmosie. Jako załoga jednoosobowego statku, rozprawiamy się ze wszystkimi obcymi maszynami, jakie tylko pojawią się na horyzoncie.
Autorzy zadbali o to, by gracze nie nudzili się nawet przez chwilę. Dzięki podziałowi na 3 poziomy trudności (hardcore, boss run, retro 64), oraz dziennym misjom, możemy grać do upadłego, zbierając przy tym gwiezdne odznaki. Produkcja studia Utinni Games jest połączeniem strzelanki ze zręcznościówką Ten typ gier trzeba lubić.
Przetestowałam w swojej karierze naprawdę dużo podobnych produkcji. DN8 Pulse zrobiło na mnie dużo większe wrażenie, niż wszystkie poprzednie gry razem wzięte. Dzięki sporej różnorodności leveli, ulepszeniom i fajnej oprawie graficznej, aplikacja zapada w pamięć i aż chce się do niej wracać.
Misje – kiedy uda nam się pokonać kosmicznych rywali, w nagrodę dostajemy gwiazdki, które służą za walutę w grze. Oczywiście tempo ich zbierania nie jest szybkie, więc na odblokowanie trybu Hardcore (50 gwiazd), Boss Run (40 gwiazd), czy Retro 64 (30 gwiazd), musimy trochę poczekać.
Hardcore charakteryzuje się wysokim poziomem trudności, brakiem możliwości używania power-upów (specjalne rodzaje broni i ochrona statku), i otrzymaniem podwójnego strzału na ,,start””. Boss Run to kolejny, ciężki orzech do zgryzienia. Dysponujemy jednym życiem, po wyczerpaniu którego od razu kończymy swoją karierę. Retro 64 – gramy jak za starych, dobrych czasów roku 1984.
Podstawowa misja składa się z 3 żyć. Nadlatujące obiekty poprzedza pojawienie się na ekranie świetlistej łuny, która wskazuje kierunek, z jakiego przybędą przeciwnicy, oraz tor ich potencjalnego lotu Jest to wyjątkowo przydatna opcja, która umożliwia przygotowanie się do ataku. Podczas przechodzenia kolejnych plansz, mamy okazję na ulepszanie swojej maszyny. Możemy zdecydować się na podwójny strzał, bądź ochronę przed pociskami obcych. Dalej jest już tylko trudniej. Większa ilość wrogów, trudniejsze maszyny do zestrzelenia i szybsze tempo akcji.
Jeżeli chodzi o wygląd aplikacji, to nie mam się do czego przyczepić. Oprawa dźwiękowa przypominała mi trochę dyskotekowe ,,bumcyk, bumcyk”, więc pozwoliłam sobie ją po prostu wyłączyć. Gdyby nie ten felerny dźwięk, byłoby naprawdę rewelacyjnie.