Szalony chomik był wyjątkowo zajęty swoimi sprawami i z tego wszystkiego zapomniał o zrobieniu zapasów na zimę. Teraz, gdy klimat się ochładza, musi przyspieszyć tempa, by pochować wszystko, co uda mu się znaleźć na wyspie.
Crazy Hamster to plaformówka, która nie gościła w moim urządzeniu długo. Macie czasem tak, że szybciej usuwacie jakąś grę, niż ją pobieracie? To jest klasyczny przykład takiej sytuacji.
Autorzy na każdym kroku zachęcają gracza do pobrania – a nie, przepraszam – kupienia pełnej wersji produkcji. Dzieje się tak jeszcze zanim zdążymy przejść jakikolwiek poziom.
Kiedy już dojdziemy do docelowej planszy, tutorial dosłownie molestuje nas z każdej strony. Ja rozumiem przy pierwszym uruchomieniu, ale żeby działo się tak za każdym razem, kiedy nie udaje nam się przejść levelu?
Podczas biegu poruszamy urządzeniem, by przyspieszyć ruch chomika, bądź spowolnić go praktycznie do zera. W praktyce mieszało mi się wszystko totalnie i zamiast zatrzymać się przed przepaścią, jeszcze mocniej dodawałam gazu.
Na screenie widoczne są fanty, jakimi dysponujemy. Jeżeli widzimy przepaść, musimy najpierw zastopować chomika, następnie kliknąć na kładkę, by w końcu dotknąć dziury, na której powinna się znaleźć. Poza mostkami, w grze znajdziemy gaśnice służące do gaszenia ogniska, łyżwy, drabiny, trampoliny itp.
Zarówno wizualnie, jak i dźwiękowo produkcja studia Gamelion nie prezentuje się dobre. Powiedziałabym wręcz, że to jeden z większych gniotów, jakie miałam okazję testować. Jeżeli nie musicie, nie pobierajcie. Jeżeli jednak miłość do chomików zwycięży i zainstalujecie Crazy Hamster, zapamiętajcie moje słowa: nie warto!