Back to Bed to jedna z najlepszych produkcji, jakie testowałam do tej pory. Dwóch bohaterów – człowiek-lunatyk i jego potworkowy anioł stróż tworzą świat tak doskonały, że ciężko sobie to wyobrazić. Wszystko zaczyna się w biurze, by następnie przenosić się w najróżniejsze miejsca w mieście, włączając w to dachy budynków i inne potencjalnie niebezpieczne obiekty.
Jak widzicie, już po samej grafice można spodziewać się wiele. Ale o tym później. Wróćmy do głównych bohaterów. Istnieją dwie zasady: człowiek ma zostać doprowadzony bezpiecznie do łóżka, a zielony stworek ma za zadanie robić wszystko, by panu nic się nie stało.
Obie postaci poruszają się w pewnym sensie zależnie i niezależnie od siebie. Zielony służy nam do wyprzedzania lunatyka i ustawiania na jego trasie jabłek które zapobiegną upadkowi. Dzięki takiemu zabiegowi, trasa chodu śpiącego zmienia się, a w końcu kończy się w ciepłym łóżku.
Zadanie nie jest proste. Im dalej uda nam się zajść, tym trudniejsze zadania stawiają przed nami autorzy (Bedtime Digital Games). Nie można się jednak poddawać i pokonać wszystkie dostępne poziomy.
Kwestia sterowania jest sporna w różnych recenzjach. Mnie jak najbardziej przypadła do gustu. Przesuwamy palcem po ekranie, by poruszać się ,,podświadomością” w zielonym kolorze. Pacanie w jabłko powoduje jego podniesienie, a kolejne uderzenie – upuszczenie. Jak najbardziej wygodne i przyjemne :)
Jak już wspomniałam kilka akapitów temu, sama grafika przyprawia mnie o bardzo miłe doznania. Kojarzy mi się z Monument Valley, ale nie mam zamiaru zarzucać twórcom kopiowania. Tutaj występuje zupełnie inny mechanizm niż we wspomnianym przykładzie.
Pytanie klucz: czy gra zasługuje na to, by za nią zapłacić? Zdecydowanie tak i w tej kwestii nie ma żadnych wątpliwości. To była jedna z najlepiej zainwestowanych dych w mojej karierze ;)
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.