Loy to następca Pou. Gra jest obecnie prawie równie popularna, co jej ziemniaczany poprzednik. Jak wypadła w naszych obiektywnych (no, może nie do końca) testach? O tym przeczytacie poniżej.
Produkcja podzielona jest na trzy części. W pierwszej możemy bawić się ze swoim nowym przyjacielem, w drugiej położyć go spać, w trzeciej natomiast trochę go nakarmić. Nowością jest możliwość tworzenia nowych potraw przy pomocy wskazanych składników. Wystarczy zajrzeć do książki z przepisami, by móc zrobić omlet, bądź pyszną sałatkę.
Generalnie gra nie różni się poza tym niczym od Pou. Wśród gier znajdziemy takie same zabawy, jak w opiece nad ziemniakiem. Nie powiem, żeby nie wciągały, jednak twórcy mogliby odrobinę zadbać o różnorodność swojego dzieła.
Szafa to jedno z miejsc, które możemy odwiedzić dopiero po pewnym czasie. Nabijamy poziomy dając postaci jeść, kładąc ją sprać i mówiąc ogólnie – opiekując się nią. Wraz z nabijaniem kolejnych leveli, dostajemy okazję na kupowanie kiecek, okularów, rzęs i innych gadżetów podobnych do tych ziemniakowych.
Oprawa graficzna aplikacji nie jest zbyt rewelacyjna, lecz przypomina bardzo kilkakrotnie już wspominaną z Pou. Jest dość skromna, lecz dla miłośników opieki nad wirtualnymi zwierzakami nie będzie miała najmniejszego znaczenia. Dźwięki wydawane przez Loy są sympatyczne, chociaż nie aż tak, jak w Pou. Bohater reaguje na nasz dotyk, a także na podawanie mu różnych przedmiotów.
Gracz ma okazję ozdobić dom Loy w dowolny sposób. Istnieje również możliwość rozmawiania ze swoim maleństwem z wykorzystaniem mikrofonu. Troszczenie o maleńkie ptaszki na zewnątrz domu jest dodatkową atrakcją, jaką możemy zafundować sobie, bądź Loy. Fajnie, chociaż zdecydowanie bez rewelacji.