Przyznaję się bez bicia, że wpadłam w trans gry 2048. O ile do tej pory nie przepadałam za Fappy Birdem, Putinem, i innymi podobnymi, o tyle obecnie dostałam kompletnego mózgotrzepu, kiedy to znalazłam grę, w której zostały połączone dwa hity ostatnich miesięcy.
Flappy 2048 wymyślił ktoś, kto miał z pewnością nie po kolei w głowie – i to chyba w dobrym rozumieniu tego słowa. Powiem szczerze, że sama nie wiem co się dzieje, ale jest zdecydowanie dobrze! Może Wy postaracie się pomóc mi z oceną cyferkowego fruwania? Obawiam się, że dzieło Kylinworks zasługuje na głębszą analizę…
Kiedy uruchomiłam Flappy 2048, chciało mi się śmiać. Zobaczyłam połączenie znanej mi bardzo dobrze gry logicznej ze zręcznościówką, która pochłania miliony graczy na całym świecie. Opanowując drżenie rąk, postanowiłam sprawdzić o co chodzi.
Okazało się, że plansza Flappy Bird została lekko zmodyfikowana, by długie ciągi cyferek były w stanie się przemieszczać. Pierwsza konkluzja – mało rur, przeważają pojedyncze słupki – to dobrze! Latałam sobie dwójką przez kilka sekund, aż doleciałam do czwórki. Okazało się, że czwóreczka przykleiła się do mojej bohaterki. Nie pogłębiając swojego zastanowienia, pacałam dalej. Kiedy doleciałam do kolejnej, tym razem … znowu czwórki, okazało się, że obecnie lecę nie z trzema, a z dwoma kwadracikami, z czego jeden jest dwójką a drugi ósemką (bo jak każdy student wie … 4+4=8).
Autorzy oczywiście zachęcają do pobicia swojego rekordu i uzyskania największej możliwej liczby, jaką jest właśnie 2048 na chociażby jednym z klocków. Cóż… jest to do zrobienia, aczkolwiek w tak mozolnym tempie, jak dojście do setki we Flappy Bird.
Niemniej jednak, jestem zachwycona aplikacją Flappy 2048. Takie to banalne i takie głupawe, że aż się chce człowiekowi grać. Polecam więc wszystkim, którzy lubią marnować czas na puste produkcje ;)