No cóż – jak zdążyłam już w tytule zauważyć, Talking Duke Dog 2 jest dość specyficzną i mało smaczną produkcją. Talking Tom był podstawą dla wielu aplikacji, w których jakaś postać powtarza za użytkownikiem dźwięki i daje mi kulturalnie miziać po brzuszku. Po aferach z Talking Angela (dość erotyczną grą), przyszła pora na produkcję studia Cloudburst Game.
Głównym bohaterem aplikacji jest mały ,,pieseł” – rzekomo szczenię. Wygląda bardzo sympatycznie. Po kilku zabawach możemy jednak stwierdzić, że nie jest to grzeczna psina. Pod nieobecność swojej pańci rozrabia jak szalony, popierdując sobie wesoło.
Podopieczny, z którym będziemy mieć do czynienia, uwielbia się bawić. Warto udostępnić mu mikrofon, aby mógł za nami powtarzać wszystkie wypowiedziane słowa, niczym papuga. Z miłych rzeczy to by było na tyle. Muszę przyznać, że poza obrzydzeniem, miałam przebłyski uśmiechu na twarzy.
Na pasku zadań widnieje kilka ikonek. Dzięki nim możemy sprawić, że Duke zrobi w kuchni prawdziwy basen. Podejdzie do zmywarki i trochę przy niej pomajstruje, tworząc bąbelkową kąpiel. Klikając na kiełbaskę, uruchomimy w psie chęć do skakania przez mięsną skakankę. Samochodzikiem możemy sprawić, aby zwierzak rozciapał na sobie i podłodze keczup, a następnie padł jak martwy.
Najlepsze rzeczy dzieją się w łazience. Pieseł siada na klozecie i robi kupę z plumkami. Kiedy pacniemy go po brzuchu, zacznie wymiotować. Chwilę później niekulturalnie sobie beknie zasłaniając ekran zielonawą mgiełką.
Generalnie podczas całej zabawy mamy szansę na dotykanie zwierzęcia. Praktycznie każde pacnięcie (poza tym w twarz), skończy się mało przyjemnym dla oka i ucha zachowaniem. Jak nie beknięcie, to pierdnięcie. Jak nie pierdnięcie, to wymioty. Jak nie wymioty, to kupa. I tak w kółko.
Z doświadczenia wiem, że im bardziej obleśna gra, tym większą ilość fanów udaje jej się zebrać. Jeżeli więc zachęceni zostaliście tym wpisem do pobrania darmowej aplikacji, proszę bardzo. Nie odpowiadam za Wasze problemy żołądkowe :)