Jeżeli chcecie poznać grę, która zapewni Wam rozrywkę na długi czas, dobrze trafiliście. W tej recenzji opiszę dla Was Turbo Run, czyli runnera, wciągającego niczym rura od odkurzacza. Bierzcie więc swoje smartfony do ręki i uruchamiajcie powoli Google Play :)
W aplikacji wcielamy się w rolę małego chłopca, który biega sobie po kolorowej planszy. Wśród rywali napotyka dziwne stwory, dające się we znaki przy bliższym spotkaniu. Kiedy już zdarzy nam się zbliżenie, musimy rozpocząć zabawę od nowa, bądź zreanimować postać płacąc haracz w postaci niebieskich diamentów.
Diamenty dostajemy za wykonywanie specjalnych misji. Zadania nie są proste. Co więcej – są długotrwałe w wykonaniu. Warto jednak się trochę natrudzić, by w konsekwencji kupić sobie fajne gadżety.
Na planszy korzystamy z dwóch ikonek – skoku i ślizgu. Zależnie od bohatera (kolejnych możemy sobie odblokowywać w trakcie zabawy), sterowanie różni się. Niektórzy bowiem posiadają specjalne umiejętności. Żeby ulepszać postaci, należy zbierać dużo złotych monet.
Za pieniążki można również kupować power-upy. W mojej opinii są one jednak mało opłacalne – drogie i nie wystarczają na długo. Lepiej jest poczekać chwilę i samemu je zdobyć na trasie.
Jeśli chodzi o grywalność, to oceniam ją bardzo wysoko. Co prawda początkowo bardzo szybko przegrywałam i wkurzałam się na to bardzo mocno, lecz z czasem szło mi dużo lepiej. Marną sprawą są życia. Pełen pakiet to 12 serduszek. Jeśli stracimy je wszystkie, czeka nas długi czas oczekiwania. Dlatego właśnie warto się przykładać i zgarniać maksymalnie dużo ekskluzywnej waluty, żeby w takich momentach jakoś się ratować :)