Jeżeli myślicie, że zabawki nie potrafią walczyć o swoje, powinniście koniecznie przetestować Toy Defense 4: Sci-Fi. W grze dowiecie się, że istnieje coś takiego, jak druga, ciemniejsza strona słodkich , teoretycznie bezbronnych przedmiotów. Za pomocą różnego rodzaju robotów (bo mniej więcej w takiej tematyce będziecie się obracać), stworzycie defensywę odpierającą ataki przeciwników bardzo różnego kalibru.
Zależnie od levelu, będziecie się spotykać z bardziej, lub mniej odpornymi na ataki przeciwnikami. Już początkowe poziomy dały mi popalić. Zwykle defendery były na wstępie proste – umożliwiały zapoznanie się z możliwościami i taktykami. W tym przypadku owszem – nauczymy się wielu rzeczy, ale w wyjątkowo trudnych warunkach.
Produkcja studia Melesta jest przede wszystkim bardzo ładnie wykonana. Jest to dość duży wyjątek, bo najczęściej tego typu gry są dopieszczone bardzo pod względem ulepszeń i możliwości, niż wyglądu zewnętrznego.
Ok – zajmijmy się tym, co w grze jest najważniejsze – obroną. W każdym z poziomów mamy do pokonania kilka fal przeciwników. Jedna fala opiewa na około 10 może 15 wrogów, którzy są mniej lub bardziej odporni na ostrzał z naszej strony. Im wyższy poziom osiągamy, tym ciężej jest nam pokonać zabawkowych intruzów.
Sprzęty obronne (wyrzutnie, lasery, itp.) ustawiamy w takich miejscach, które zapewnią nam wykończenie wroga zanim ten dostanie się w okolice naszej bazy. Mamy ograniczony budżet, wiec w trakcie walki musimy zarówno dostawiać sprzęty, jak i ,,uleczać” te, które już ustawiliśmy przy drogach.
System mikropłatności w grze oczywiście istnieje – jakby mogło być inaczej? :) Po dość porządnym przetestowaniu aplikacji stwierdzam, że wcale nie trzeba z niego korzystać, by dobrze się bawić, a w konsekwencji przejść całą grę. Może zajmie to więcej czasu, może chwilami będzie denerwujące, ale przynajmniej kasa zostanie w portfelu, a nie w wirtualnej próżni.
Pobierz grę w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.