Czy zabijanie szybko pełzających po ekranie plemników może sprawiać frajdę? Okazuje się, że tak, co widać po rosnącej wciąż popularności gry Sperm Defense, która będzie główną bohaterką właśnie tego wpisu.
Produkcję Sperm Defense zaliczyć można do gier, w których chodzi przede wszystkim o to, by nie dopuścić wrogów do końca planszy. Nie przychodzi jednak nam w niej niszczyć zombiaków, elfów czy innych wymyślonych przez człowieka stworów. Naszym zadaniem w niej jest natomiast zmierzenie się z wypuszczonymi na wolność plemnikami, co tylko z pozoru może wydawać się łatwiejszym zadaniem.
W każdym poziomie musimy zdobyć odpowiednią ilość mililitrów spermy. Jest to nasze główne zadanie, bez wykonania którego nie jesteśmy w stanie przejść do kolejnego etapu. Pierwsze levele są całkiem proste, gdyż plemniki poruszają się wolno i bez problemu można w nie trafić. Z czasem robi się jednak coraz trudniej. Po pierwsze dlatego, że cała rozgrywka zaczyna przyspieszać, a po drugie – zaczynają pojawiać się w niej coraz bardziej zmutowani wrogowie, których zabicie wymaga od nas więcej niż jednego tapnięcia w ekran.
W walce z mocnymi, płodnymi stworkami na pomoc przychodzą nam różnego rodzaju ulepszenia. Kupić je możemy po przejściu każdego poziomu. Żeby było śmieszniej, nie dysponujemy w grze żadnymi wirtualnymi monetami, a środkiem płatniczym są w niej po prostu mililitry zebranej przez nas białej cieczy.
Niestety, na bardzo dobre bronie czasem trudno jest uzbierać. Wprawdzie z pomocą przychodzą nam mikropłatności, ale jakoś nie widzi nam się wydawać prawdziwych pieniędzy na grę, która po kilkunastu minutach robi się monotonna, a rolę główną odgrywają w niej plemniki.
Sperm Defense pobrać można z Google Play. Za samą grę nie trzeba płacić, tak więc spokojnie można sobie w nią pograć i odinstalować, jeśli już nam się znudzi.