Produkcję o nazwie „Monster Burner” bez wątpienia zaliczyć można do grona gier, które mogą przypaść do gustu każdej osobie, bez względu na posiadany przez nią wiek. Aplikacja przygotowana przez studio Ubisoft zasługuje na uwagę przede wszystkim ze względu na dobrą oprawę graficzną i fabułę, która mimo że nie należy do skomplikowanych, potrafi wciągnąć.
Tak jak już pisaliśmy we wstępie, same zasady „Monster Burner” nie wymagają od nas dłuższego tłumaczenia. W grze od Ubisoftu nie wcielamy się bowiem w żadną wymyśloną postać, która przechodzi wiele skomplikowanych poziomów, a nasze zadanie ogranicza się po prostu do jednego prostego celu: powstrzymać schodzące z dołu ekranu potwory, które za wszelką cenę chcą zejść na sam dół wyświetlacza i odebrać nam życie.
Aby zrealizować zadanie, musimy w kierunku naszych wrogów rzucać kulami ognia. Dokonujemy tego za pomocą ekranu dotykowego. Co ciekawe, im dłużej przytrzymujemy palcem w danym miejscu, tym większą kulę ognia uda nam się stworzyć.
Warto również wspomnieć o możliwości odbijania kul od ścian, dzięki czemu możemy za pomocą jednego strzału zabić dużą większą liczbę stworów, niż zwykle.
Oczywiście, jak to zwykle bywa, z biegiem czasu poziomy w „Monster Burner” stają się coraz trudniejsze. Na planszach zaczynają się pojawiać m.in. specjalne księżniczki, które mają dar zatrzymywania rzucanych przez nas kul. Nie od dziś wiadomo jednak, że różnego rodzaju utrudnienia są nieodłącznym elementem każdej dobrej gry, dlatego wszystkie dodatki w „Monster Burner” powinno się traktować jak motywację do większego myślenia i planowania ataków na stwory, a nie powód do odłożenia gry na później.
Do zalet produkcji Ubisoftu – poza dość ciekawym pomysłem i wykonaniem – zaliczyć można również dobrą oprawę graficzną sprawiającą, że gra w ogóle się nie nudzi i potrafi zabić dużą część naszego czasu.
„Monster Burner” to aplikacja przygotowana specjalnie z myślą o użytkownikach iPadów, dlatego w AppStore trzeba zapłacić za nią 2,39 €. Czy jest to wysoka cena? Biorąc pod uwagę dużą dawkę rozrywki, uważamy, że nie.