Hill Race To Limbo to samochodówka, która z jednej strony zachwyca, a z drugiej denerwuje. Ciekawa oprawa grafina, fajne możliwości rozwoju, dużo fantów do zbierania i dobra akcja, to elementy składające się na pozytywną recenzję tej aplikacji. Wśród rzeczy, które denerwowały mnie chyba najbardziej, jest dość marny sposób sterowania, przez który często dachowałam, a co za tym idzie, kończyłam rozpoczętą misję.
Narzekanie na sterowanie nie zmienia faktu, że gra jest całkiem sympatyczna. Jeżeli lubicie samochodówki, w których musicie śmigać po pagórkach i walczyć z udziwnieniami terenu, powinniście być zadowoleni.
Rzecz pierwsza – pojazdy. Na początku dostajemy zwykłego jeepa, który średnio radzi sobie ze stromymi zjazdami. Mamy dwa wyjścia: albo zbierać wirtualne pieniądze na zakup lepszej bryki, albo ulepszać maszynę do maksimum. Cenowo wychodzi to podobnie, więc chyba lepiej jest po prostu pojeździć różnymi rodzajami wehikułów.
Poza zakupami samochodów w produkcji Patryka Muszyńskiego, spotkacie się z pewnością z różnymi propozycjami tras. Za friko jest tylko nawiedzony las. Żeby dostać się do miasta, należy wydać ogromną kwotę, która jest praktycznie nieosiągalna podczas zwykłej zabawy. Zaglądając do sklepu dla gracza, można zauważyć, że spory pakiet monet kosztuje dolara. Czy chcecie dokładać do darmowej gierki? Decyzja należy do Was.
W trakcie jazdy zbieramy zarówno pieniądze, jak i gwiazdki. Do wykonania mamy achievementsy, dzięki którym dostajemy dodatkowe punkty za jazdę. Czas, w jakim powinniśmy pokonać dany odcinek jest ograniczony. Do kilkadziesiąt metrów spotykamy zegary, dzięki którym zyskujemy na przykład dodatkowe 40 sekund. Jeżeli w zdobytym czasie nie zdążymy dojechać do kolejnego punktu doładowania, kończymy grę.
Może się wydawać, że wszystko jest na miejscu, grafika całkiem fajna i możliwości spore, ale ja czuje jakiś niedosyt. Czarno-białe gierki uwielbiam. Ta jednak nie wzbudziła we mnie emocji, na jakie liczyłam. Polecam do wypróbowania.