Bydgoskie studio Vivid Games – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – opublikowało wczoraj w AppStore swoją najnowszą produkcję, Godfire: Rise of Prometheus. Mimo że gra dostępna jest w sieci za nieco ponad 20 złotych, fani szybkiej akcji, rozbudowanej rozgrywki oraz – co najważniejsze – bajecznej i realistycznej grafiki, nawet przez moment nie powinni zastanawiać się nad tym, czy warto pobrać ją już kilka godzin po premierze. Niedowiarków odsyłam do pozostałej części tego wpisu, gdzie poza screenami czeka na nich też nieco więcej szczegółów na temat najmłodszego mobilnego dziecka „urodzonego” w Polsce.
Główny bohater Godfire: Rise of Prometheus na imię ma Prometeusz. Ci, którzy na lekcjach języka polskiego lubili słuchać o greckiej mitologii, z pewnością wiedzą o kogo chodzi. Dla mniej uważnych krótkie przypomnienie – wspomniany osobnik postanowił wykraść bogom ogień i podarować go ludziom.
W apce autorstwa Vivid Games – jak z pewnością zdążyliście się domyślić – wcielamy się w postać syna tytana Japeta i staramy się zrobić wszystko, by wirtualny Prometeusz nie podzielił losu tego, o którym mowa w szkole. Zadanie proste nie jest, bowiem na naszej drodze staje całe mnóstwo istot o nadprzyrodzonych zdolnościach. Nie ma się co dziwić. W końcu bohater sprzeciwił się nie byle komu.
Godfire: Rise of Prometheus oferuje nam dwa rodzaje rozgrywki. Możemy spróbować swoich sił w typowym Survivalu albo też zmierzyć się z poziomami przygotowanymi w trybie Story. W tym drugim czeka na nas siedem etapów, które możemy ukończyć na normalnym, trudnym albo najtrudniejszym poziomie trudności.
Na samym początku nie należy brać się od razu za najtrudniejsze wyzwania. Najlepiej awansować swoją postacią na wyższy level, kupić jej ciekawy ekwipunek i dopiero wtedy ruszać do walki z bardziej wymagającymi przeciwnikami. A wśród wirtualnych przedmiotów czy też umiejętności naprawdę jest w czym wybierać. Szczególnie, że ludzie z bydgoskiego studia umożliwili zdobycie aż 40 leveli, tak więc możliwości jest co nie miara.
W Godfire: Rise of Prometheus możemy poruszać sterowaną przez nas postacią na dwa sposoby. Albo skorzystać z wirtualnej dotykowej konsolki, albo też wyznaczać drogę poprzez dotknięcie ekranu. Kiedy pojawia się przeciwnik, automatycznie na wyświetlaczu pojawiają się dodatkowe klawisze, które pozwalają na wykonanie ruchu defensywnego oraz „lżejszego” bądź „cięższego” ruchu ofensywnego.
Podczas zabijania rywali możemy skorzystać ze specjalnego ciosu wykańczającego wroga. Pozwala on na dużo efektowniejsze i efektywniejsze rozprawianie się z rywalami, jednak dostępny jest tylko przez ułamek sekundy, przez co bardzo trudno wykorzystywać go bez przerwy.
Na końcu każdego etapu zawsze czeka nas walka z bossem. Końcowy rywal jest dużo bardziej wymagający od zwykłych przeciwników, co sprawia, że musimy męczyć się z nim znacznie dłużej. Warto wspomnieć też o ciekawych mini-grach dostępnych przed końcową walką, które wymagają od nas wysilenia szarych komórek i wykazania się logicznym myśleniem.
Niestety, mimo że Godfire: Rise of Prometheus dostępne jest w AppStore za ponad 20 złotych, i tak znalazło się tu miejsce dla mikropłatności. Można, co prawda, sobie bez nich poradzić, ale moim zdaniem jest to niepotrzebne faworyzowanie tych, którzy mają ochotę płacić za wirtualne fanty prawdziwą kasą.
Oprawa audiowizualna najnowszej gry autorstwa Vivid Games zrobiła na mnie bardzo, ale to bardzo, pozytywne wrażenie. Jak prezentują się plansze w produkcji oraz wszystko, co je otacza widzicie na screenach i filmiku – myślę, że w tej kwestii nic dodawać nie trzeba. Jeśli chodzi o dźwięki, przypominają mi nieco te z PC-owego Diablo. I jak najbardziej jest to komplement.
Tak jak już pisałem, Godfire: Rise of Prometheus kosztuje w AppStore €5,99 (baner poniżej). Dla zagorzałych fanów gry przygotowano pudełkową wersję kolekcjonerską, która poza figurką Prometeusza zawiera także koszulkę, album oraz – rzecz jasna – voucher umożliwiający pobranie apki na iPada bądź iPhone’a.