Autorzy twierdzą, że dzięki korzystaniu z Fitbit będziemy bardziej aktywni fizyczni, będziemy spać lepiej, jeść lepiej i kontrolować swoją wagę. Jak jest w praktyce? Przetestowałam aplikację od góry do dołu i poniżej przedstawiam moje przemyślenia.
Oczywistą sprawą jest, że mobilna aplikacja nie jest w stanie zrobić czegoś za nas. By osiągnąć pożądany skutek, należy dołożyć trochę od siebie. Z takim też podejściem uruchomiłam główny ekran narzędzia.
Pierwszym krokiem ku zrzuceniu nadmiernych kilogramów jest uzupełnienie podstawowych danych i założenie konta na Fitbit. Wystarczy podać swój wiek, wagę, wzrost, a następnie wybrać ilość kilogramów do jakich dążymy.
Wybierając plan treningowy (jest ich kilka), należy ustalić jaka utrata tygodniowa wagi nas interesuje. Ja zdecydowałam się na prawie jeden na tydzień i otrzymałam fenomenalne wskazówki dotyczące diety … 1000 kalorii. Pominę to, że po chwili zmieniłam tryb na mniej hardkorowy.
Aplikacja umożliwia zapisywanie wszelkich aktywności, jakich podjęliśmy się w danym dniu, monitorowanie posiłków już zjedzonych, oraz tych zaplanowanych, a także sprawdzanie na bieżąco postępów w dietetycznym planie.
Istnieje również szansa na zaproszenie do grona Fitbit-maniaków swoich znajomych. Narzędzie zapisuje wszelkie informacje, jakie zdoła zgromadzić w trakcie dnia i przelicza je na spalone kalorie. Jeżeli stwierdzi, że trochę przedobrzyliśmy, z pewnością poinformuje nas o tym na słupkowym diagramie krwistoczerwonym kolorem ;)
Interfejs aplikacji prezentuje się bardzo ładnie i klasycznie. Obsługa jest prosta i przyjemna. Jeżeli szukacie ,,pomocnika” w zrzuceniu kilku kilogramów, z pewnością możecie polegać na apce z tego wpisu. Nie jest to może jakaś istna rewelacja, ale z pewnością pomoże w znoszeniu trudów codziennej diety :)