Znam wiele osób, które do tej pory fascynują się grą Flappy Bird. Jakież będzie ich zaskoczenie, kiedy wypróbują najnowszą propozycję studia Nitrome. Endless Doves to historyjka pewnego małego ptaszka, który po wstaniu z łóżka zaczyna krzątać się z naszą pomocą po labiryncie pełnym dziwnych, tetrisowych klocków. Nasz podopieczny zagubił trochę swoich dzieciątek, więc jego celem jest odnalezienie zaspanych maluchów na niekończącej się planszy.
Podobieństwo do Flappy Bird zauważamy nie tylko w ,,osobie” ptaka, lecz również w sposobie sterowania. Co prawda w tym wypadku dysponujemy dwoma klawiszami i bardziej przypominany sobie Retry, lecz w praktyce i tak napotykamy rury i inne obiekty, które ewidentnie gdzieś już w ptasiej skikajce widzieliśmy.
Naszym zadaniem (jak już wspomniałam), jest latanie po planszy i zbieranie małych ptaszków. Wystarcz przelecieć w bliskiej ich odległości, by je uwolnić. Im więcej istot uda nam się uratować, tym lepszym wynikiem będziemy mogli podzielić się ze znajomymi przy pomocy fejsa, czy Twittera. Mój niechlubny rekord to … 6.
Grafika przypomina trochę stare gry konsolowe, które były prawdziwym ,,must have’m” w kibelkach. Mnie osobiście bardzo odpowiada. Retro-produkcje są jak najbardziej na czasie. Ścieżka dźwiękowa również jest dość … wiekowa. Niemniej jednak bardzo przyjemnie się jej słucha. Wszystkie te słowa ,,na tak” nie zmieniają sytuacji produkcji – to zabawa na krótką chwilę. Każdy z nas jednak z pewnością ma w ciągu dnia co najmniej kilka takich momentów, gdzie szybka rozgrywka jest jak najbardziej wskazana.
Musicie wiedzieć, że tytuł jest skomplikowany. Nie myślcie, że uda Wam się przy nim uspokoić. Wręcz odwrotnie – rzucanie mięsem będzie jedną z klasycznych reakcji na niepowodzenie w kolejnej już próbie. Polecam fanom gier zręcznościowych i fanatykom Flappy Birda ;)
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.