Pamiętam jak dziś, jak w czasach dzieciństwa grałam z moimi braćmi na telewizorach w strzelanki do kaczek. To chociaż mało humanitarne zadanie okazało się świetną zabawą, szczególnie że w rękach trzymaliśmy wielkie pistolety. W Duck Destroyer od Chillingo co prawda nie znajdziemy pistoletów, lecz proce, jednak zabawa jest podobnie interesująca.
Głównym zadaniem gracza jest zestrzelenie określonej ilości kaczek w wyznaczonym czasie. Poza zwykłym strzelaniem, przychodzi nam zbierać monety, które co pewien czas wypadają z martwych ciał ptaków.
Za pieniądze zarobione w grze możemy kupować w sklepie dla gracza różnorodne ulepszenia, w tym dynamity działające na większą skalę i inne fanty.
Pokonać poziom możemy z trzema gwiazdkami. Przykładowo jedną otrzymujemy za użycie materiału wybuchowego, drugą za zabicie kilku kaczek, trzecią natomiast na pokonanie dwóch pilotów (kaczek z hełmami wyjątkowo opornymi na zestrzelenie). Wystarczy zdobyć jedną gwiazdkę, by móc awansować do następnego levelu.
Światów do przejścia jest bardzo wiele. Zaczynamy na farmie latem, która po pewnym czasie zamienia się w ośnieżoną wioskę, z czasem przenosimy się do iście kosmicznego klimatu, gdzie roboty, samoloty i dziwne statki biorą górę. Trzeba przyznać, ze autorzy postarali się o to, by gracze się nie nudzili.
Dodatkowo oprawa audio – sielsko-anielska wprawia gracza w spokojny, wiejski nastrój, dzięki czemu można się wczuć w rolę w 100%. Graficznie jest fajnie, więc nie mogę się do niczego doczepić.