Żeby odnaleźć się w KEY trzeba spełnić jeden podstawowy warunek – być bardzo wytrwałym. Gra jest prosta jeżeli chodzi o zasady. I tylko tyle. Poza tym jest skomplikowana jak diabli i skazuje gracza na oczopląs połączony z chwilową nerwicą. Wydaje mi się, że takich hardcorów jest jednak wśród naszych Czytelników sporo :)
W grze zastajemy wielką kostkę, którą możemy obracać sobie do woli. Dobrze – nie do woli. Jak widać na obrazku powyżej, wspomniana kostka jest pełna otworów. Pasują do nich figury zawieszone nad górną ścianą.
W sytuacji, w której figura pasuje do położenia kostki (obiekt musi odpowiadać wzorowi na górnej części bryły), automatycznie zostaje w nią wessana, a na jej miejscu pojawia się kolejna. Na start dostajemy 10 sekund. W tym czasie musimy złożyć cały sześcian. Za wstawianie obiektów do ścian zyskujemy dodatkowy czas – są to sekundy, ale jak się szybko przekonacie – bardzo wartościowe.
Maksymalnie udało mi się ułożyć niecałe 3 kostki z rzędu. Moim zdaniem jest to i tak sztuka, bo przez pierwsze kilkanaście minut ledwo dawałam sobie radę z pokonaniem pierwszej. Zadanie bowiem nie polega jedynie na kręceniu figurą w jedną stronę. Nawet kiedy uda nam się ustawić wzór, musimy go dopasować idealnie do położenia zawieszonego w próżni wielościanu.
Jeśli lubicie wyzwania i nie zrażacie się po 3 pierwszych porażkach, zdecydowanie powinniście przetestować KEY. Dzieło studia Nutractor jest skomplikowane, ale daje dużo satysfakcji :)
Jeżeli chodzi o dodatkowe opcje, czy mikropłatności, to takowe nie istnieją. Mamy jedynie szansę na włączenie, bądź wyłączenie dźwięków, efektów specjalnych, czy podkładu. Prosto i z sensem.