Club Penguin Puffle Wild to nowość od Dinsey’a, która pojawiła się w AppStore 4 grudnia. Czym tak naprawdę jest opisywana gra i czy warto się jej bliżej przyjrzeć? Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu będziecie mogli sami to ocenić.
Dla jasności – Club Penguin Puffle Wild to kolejna produkcja z kategorii ,,match 3″. Oznacza to mniej więcej tyle, że jej zasady mogłabym przekleić tutaj z jakiegokolwiek podobnego wpisu. Nie pójdę jednak na łatwiznę i postaram się znaleźć coś, co wyróżnia tytuł na tle innych aplikacji.
Wśród nowości znajdą się postaci, które gracz może kolekcjonować podczas zabawy. Zanim jednak do tego dojdzie, musi zarejestrować się w klubie. Wspomnieni bohaterowie posiadają różne moce, które czasem przydają się w różnych poziomach. Przykładowo – niebieski stworek po napełnieniu odpowiednim barwnikiem, wypuszcza kulę, która niszczy losowy bloczek.
Ilość plansz jest ogromna, co znaczy, że grać można praktycznie cały czas. Nie spotkałam się z ograniczoną ilością żyć, co już jest dużym plusem. Przed rozpoczęciem gry możemy wybrać super-moce i dowiedzieć się jakie są kryteria przejścia do następnego poziomu. Czasem musimy zebrać określoną ilość puntów, innym razem zmieścić się wy wyznaczonej ilości ruchów, a kolejnym razem powalczyć z nieznanymi dotąd fantami.
By móc odblokować kolejne plansze (po przejściu darmowej wersji), należy liczyć się z opłatą. Cena za jedną wyspę wynosi około 3 dolarów, więc nie jest niska. W porównaniu do innych, bardziej znanych gier np. od Kinga – jest to bardzo duże nadużycie. Wystarczyłoby połączyć grę z Facebookiem i cieszyć się możliwością wymiany żyć między znajomymi. Niestety – tutaj się z tym nie spotkamy.
Disney chyba zbyt mocno przyjął do siebie system mikropłatności. Szkoda, bo mogło być całkiem nieźle. Nie polecam z jednego względu – człowiek się wkręca, a tu nagle się okazuje, że musi płacić, by przejść dalej.