Jeżeli kiedykolwiek oglądaliście Łowców Okazji na Discovery, z pewnością będziecie wiedzieć o co chodzi w Auction Wars. Tym, którzy nie mieli okazji bliżej przyjrzeć się poczynaniom bohaterów przypomnę, że główne zadanie każdego uczestnika polega na wylicytowaniu zawartości garażu w jak najniższej cenie.
W Auction Wars bierzemy udział w podobnej zabawie, tyle że za wirtualne pieniądze. Licytacja każdego garażu odbywa się w 4-osobowej grupie. Decydujemy samodzielnie jaką kwotę jesteśmy w stanie przeznaczyć, odpuszczamy, gdy cena przebije nasze założenia, a także zupełnie rezygnujemy z danego obiektu.
W początkowej fazie gry nie stać nas na wykupienie kolejnej lokalizacji garaży, więc bierzemy udział w licytacji podstawowej. Dopiero po uzyskaniu $4000, mamy możliwość dołączenia do bardziej ekskluzywnych miejsc. Wszystkich lokalizacji jest 6 – jedna droższa od drugiej. Powstaje pytanie: czy zawartość garaży jest proporcjonalna do ceny, za jaką kupujemy dostęp do licytacji? Nie zawsze.
W jednym miejscu możemy licytować wielokrotnie. Nie ma podziału na levele, które po przejściu są już nieaktywne. W każdej chwili możemy wrócić do tańszych budynków, nie ryzykując swojego majątku. Po około 15 minutach udało mi się uzbierać wymarzone 4000 i odblokować kolejną lokalizację. Wśród fantów znalazły się instrumenty, bardziej nowoczesne meble i ubrania. Muszę jednak przyznać, ze częściej zdarzało mi wychodzić z aukcji na minusie właśnie w droższych dzielnicach, niż w klasycznych slumsach.
Trzeba przyznać, że autorzy w bardzo zabawny sposób dobrali oprawę dźwiękową. W produkcji studia GameDigits bez przerwy ktoś gada. Czujemy się – dosłownie – jak na jakimś targu. Mężczyzna, który uderza młotkiem w celu zakończenia licytacji jest tak zabawny, że wielokrotnie miałam na twarzy banana, mimo że facet mówi w kółko to samo.
Jeżeli lubicie się czasem odstresować w głupawej produkcji, polecam Auction Wars. Można się uśmiać i zabawić zarówno w pojedynkę, jak i ze znajomymi.