O To-Fu Fury nie było głośno. Szczerze mnie to dziwi, bo produkcja autorstwa studia Amazon Game jest po prostu genialną odskocznią od codziennej rutyny. Kim, albo czym jest główny bohater? O tym przeczytacie poniżej ;)
Postacią, którą przychodzi nam sterować w grze, jest wojownik, który do złudzenia przypomina kawałek serka tofu (stąd zapewne nazwa gry). Owa postać może się zmieniać poprzez zakupy bandamek, masek i elementów ,,powietrznych”. Wirtualna waluta zdobywana w trakcie pokonywania kolejnych leveli umożliwia przeobrażenie się w dowolne postaci :)
Na czym polega gra i skąd w niej elementy wojowników ninja? Na pierwsze pytanie odpowiem Wam bez problemu. Drugie to już chyba tylko wymysł twórców, którzy postanowili połączyć świat fizyki, dzikich walk i… gumowych serków ;)
W każdym z poziomów naszym zadaniem jest dostanie się do świecącego różowym blaskiem, serduszka. Podczas swojej drogi, zbieramy niebieskie kulki. Musimy uważać na każdym kroku, bo przeszkód jest od groma. Nie spotkamy się tylko z kolcami – niebezpieczne są dla nas także inne elementy konstrukcji. Przykładowo – metalowe platformy zastępują lodową górkę – wpadając na nie, nie możemy czuć się stabilnie – jeśli dobrze nie zaplanujemy ruchu, możemy skończyć z kolcem w kwadratowym zadku.
Podczas zabawy mamy do wykonania misje. Wykonanie określonej ilości ruchów to pierwsza sprawa, kolejna to zmieszczenie się w czasie, trzecia to zebranie wszystkich niebieskich kul, czwarta i w zasadzie najważniejsza – zaliczenie planszy. Za zgromadzone złote obręcze możemy kupować fanty dla bohatera, bądź specjalne boosty (te jednak odblokujemy dopiero w dalszej części zabawy).