Trzeba przyznać, że w dzisiejszych czasach widzieliśmy już prawie wszystko, jeżeli chodzi o pomysły związane z aplikacjami mobilnymi. Stworzenie czegoś nowego jest trudne. Autorzy gry Spout myśleli nieszablonowo i stworzyli wyjątkowy twór, który chyba najbardziej pasuje do kategorii zręcznościówek.
Arthur Guibert – twórca gry połączył pikselowy świat z nowoczesnością. Sterowanie czymś, co wygląda na pierdzącego plemnika jest wyjątkowo … przyjemne i specyficzne. Lubimy takie zaskoczenia, więc przetestowaliśmy grę totalnie ;)
Tak wygląda klasyczna plansza w grze. Klocki widoczne na ekranie możliwe są do zniszczenia poprzez kierowanie w ich stronę kawałków pikseli, które wydala główny bohater. Zależnie od trybu, jak wybierzemy, będziemy starać się zaglądać w wyznaczone miejsca, bądź po prostu popędzić jak najdalej w górę, nie dając się zabić poprzez zderzenie.
W momencie zetknięcia się kwadratowej główki z jakimkolwiek obiektem na planszy (wyłączając fanty to zebrania), następuje koniec naszej zabawy. Musicie wiedzieć, że sterowanie do prostych nie należy, więc trzeba mu poświęcić dobry kwadrans. Mimo tego, że dysponujemy tylko trzema klawiszami, jest trudno, bo plemnik lata w różne strony, mieszając nam kompletnie w głowie.
Pierwszy tryb polega na swobodnym przemieszczaniu się bez narzuconego napędu. Staramy się lawirować pomiędzy bloczkami, niszcząc te, które stają nam na drodze. Tryb numer dwa to to samo, tylko z dodatkowym napędem – plemnik pędzi jak szalony, jakby miał motorek w … no sami wiecie gdzie.
Ostatnia opcja to misje. Najbardziej przypadła mi do gustu. Podczas lotu musimy zbierać okrągłe fanty, przemieszczając się w ciasnych przestrzeniach. Podsumowanie jest następujące: każdy z trybów jest trudny, lecz najsłabiej radziłam sobie w tym, w którym bohater był napędzany automatycznie.
Grafika aplikacji bardzo przypadła mi do gustu. Jest taka prosta i banalna, że aż ciekawa. Fani pikselówek z pewnością docenią zmagania twórcy :)
