Pinna to kolejna nowość, która w tym tygodniu zawitała do AppStore. Gra ma w sobie coś magicznego i jednocześnie denerwującego. Magiczna jest możliwość balansowania na jednym kole, natomiast nerwy podrażniają notoryczne porażki.
Jest to z pewnością tytuł na kibelek. Skoro ja, jako wytrwały gracz mówię, że nie da się spędzić w aplikacji więcej niż 10 minut – tak właśnie jest. A może przekonacie mnie, że Wasza jazda będzie trwała dłużej? :) Kto wie!
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to minimalizm. Autorzy zadbali o estetykę i stworzyli bardzo podstawową wersję graficzną, która urzeka. Na pierwszy plan wysuwa się jednokołowy rower z czerwonym siedzonkiem roztrzaskującym się na kawałki podczas każdej kraksy.
Podczas zabawy nie ma na planszy żadnego bohatera. Zwracamy uwagę jedynie na pozycję niebieskiej ramy i siedziska w ocenie poprawności balansu. Dotykając prawej, bądź lewej strony ekranu, ustalamy proporcje, dzięki którym cały mechanizm przechyla się w jedną, bądź drugą stronę.
Musimy działać ostrożnie. Każdy nasz ruch powoduje ,,pozostanie w tyle” górnej części monocykla. W dolnej części ekranu widzimy metry, jakie udało nam się przejechać. Początkowo będzie dobrze, jeśli uda się osiągnąć chociaż jeden bez jazdy w do tyłu ;)
Jak już wspomniałam na wstępie, gra jest typowo kibelkowa. Można się dobrze bawić, ale niezbyt długo. Na szczęście twórca (Riku Tamminen) nie dopieścił nas ograniczoną ilością żyć. Minimalizm to podstawa i tego się trzymał :)
Grę polecam wszystkim, którzy uważają, że ich zręczność jest wyjątkowo na wysokim poziomie! Dajcie znać, jakie wyniki udało się Wam uzyskać w komentarzach, bądź na naszym ,,fejsie” :)