W Paradise Story wcielamy się w role amorka, który swoimi strzałami przebija bąbelkowe serduszka. Zapas amunicji jest ograniczony, więc musimy tak operować łukiem, aby nie pudłować. W każdym z leveli produkcji studia ShineResearch mamy do przebicia wyznaczoną ilość napompowanych balonów. Jeżeli nam się nie uda, musimy powtórzyć etap od początku, z pełnym zapasem strzał na plecach.
Blond Amorek ma prawdopodobnie dobre zamiary. Zbijając jedno serduszko, sprawia, że para się zakochuje. Skoro aż tak może wpływać na życie ludzi, stara się połączyć jak najwięcej samotnych ,,człowieków”. Niestety, podczas jego codziennej pracy, zdarzają się sytuacje, które bardzo utrudniają oddawanie strzałów.
Na drodze do serca stają takie przedmioty, jak chmury, w których strzała się po prostu topi, niebieskie, oraz różowe mury, i wiele innych. Część z nich da się ominąć. Tak jest w przypadku różowych bloczków. O ile niebieskich nie da się rozbić, purpurowe dają się stłuc po jednokrotnym uderzeniu. Taka strzała zostaje zmarnowana (może nie do końca, gdyż dalsza droga jest otwarta).
W trakcie gry przyjdzie nam korzystać z power-upów. Niektóre z nich po wbiciu w nie strzały, oddadzą kolejne, boczne strzały, dzięki czemu wszystkie serca w ich pobliżu zostaną zniszczone. Jedne działają w pionie, inne w poziomie. Są również takie, po uderzeniu w które, otrzymujemy pełen zapas gratisowych strzałek, które możemy wykorzystać do dalszej gry.
Na dolnym pasku wyświetla się ilość złotych obiektów, jaka pozostała nam do wykorzystania. Jeżeli na ekranie będzie jeszcze jakiekolwiek serduszko, a my nie będziemy mieć czym strzelać, konieczne będzie ponowne uruchomienie levelu.
Po każdym sukcesie otrzymujemy przyjemne noty, które bardzo często są kwitowane dźwięcznym ,,alleluja”. Jest to tak humorystyczny i miły odgłos, że nie będę nawet wspominać o religijnych skojarzeniach. Ładnie, kolorowo i wciągająco.