Barry Steakfries to główny bohater produkcji studia Halfbrick. Gra o nazwie Monster Dash to podróż po świecie pełnym potworów. Więcej – to masa przygód, których akcja toczy się w równoległych światach. Runner, jak to runner – wkręca, a dzięki achievementom jeszcze bardziej daje popalić naszej wyobraźni.
Jeżeli macie ochotę na pobranie fajnej aplikacji, która zajmie Wam trochę wolnego czasu, lecz nie przyczepi się do Was jak rzep do psiego ogona, pobierajcie Monster Dash i bawcie się dobrze.
Trzeba przyznać, że sterowanie w grze nie jest trudne. Odbywa się za pomocą dwóch klawiszy na ekranie. Jeden służy do wykonania skoku, drugi natomiast do oddania strzału. Naszą podstawową bronią jest ognisty strumień, który z czasem (wraz ze zbieraniem kolejnych power-upów), zamienia się w paralizator, karabin, czy specjalną maszynę do poruszania się w powietrzu i atakowania przeciwników z góry.
Wśród ,,nieprzyjemniaczków” spotkamy mumie, wampiry, szkieletory, oraz typowe potworzyska. Z każdym rozprawiamy się w identyczny sposób. Wystarczy jedno uderzenie, by zrobić z wroga miazgę.
Gdy tak sobie biegniemy, musimy uważać na przeszkody, którymi są przepaści, oraz porozstawiane kolce. Dysponujemy trzema życiami. Jedno zetknięcie z wrogiem skutkuje pozbawieniem nas jednego serduszka. W trakcie gry jest szansa a uzupełnienie zapasu czerwonych krwinek.
Fajną rzeczą w grze jest to, że w trakcie biegu pojawia się dziwna, pionowa łuna, która przenosi nas do kolejnego miejsca biegu. Zasadniczo zmienia się tylko wygląd planszy i przeciwnicy. Power-upy i ulepszenia zebrane w poprzednim świecie przechodzą do kolejnej planszy.
Gra ma typową retro-grafikę. Ja lubię tego typu oprawę, więc chętnie będę wracać do produkcji. Dźwięki wydobywające się z głośnika zamieniłam na ulubioną muzykę i wszystko było już jak należy :)