Na początek mała dygresja. Kiedy koledzy z redakcji zobaczyli na moim smartfonie aplikację Kickerinho zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam o co chodzi – czyżby znali już grę i współczuli mi pisania recenzji? Wiedząc o tym, że testowanie produkcji z kategorii ,,tap tap” nie należy w moim przypadku do przyjemności, perfidnie postanowili patrzeć jak cierpię. Na szczęście się pomylili. Mimo tego, że gra jest ,,tap tapem” i w dodatku traktuje o piłce nożnej, spodobała mi się niemiłosiernie!
Ok – głównym bohaterem gierki od Tabasco jest chuderlawy chłoptaś z piłeczką pod nogami. Jest to oczywiście futbolówka. Naszym zadaniem jest podbijanie piłki tak długo, jak to tylko możliwe.
Korzystamy początkowo jedynie ze stóp. Jeśli sądzicie, że to proste, pobierzcie Kickerinho i sami się przekonajcie, że wcale tak nie jest! Jakieś 10 minut zajęło mi osiągnięcie drugiego poziomu wtajemniczenia. Do stóp doszła główka. Szczerze powiem, że dalej nie udało mi się zabrnąć – mówię to z pełną odpowiedzialnością, przygotowana na ogromne słowa krytyki. Nie dałam rady, bo najnormalniej w świecie, przegrywałam.
Zdążyłam jednak zapoznać się z zasadami i sposobem nagradzania. Co jakiś czas spod naszych nóg wypadają złote monety. Przydają się one do zakupów w sklepie dla gracza.
W storze kupujemy piłki w różnych deseniach, nowych chłopców (jakkolwiek to zabrzmi), oraz koszulki podzielone według kontynentów. Bawiąc się przez kilkanaście minut jesteśmy w stanie pozwolić sobie na całkiem przyjemne zakupy.
Co tu dużo mówić – gra świetna, zabawna i wciągająca. Sprawdza się fenomenalnie podczas kibelkowych posiedzeń, kiedy etykiety wszystkich detergentów znamy na pamięć ;)
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.