Gra Jet Run: City Defender to ciekawe połączenie symulatora lotów maszyną powietrzną ze strzelanką i jednocześnie runnerem. Na początku nie do końca wiedziałam co mam sądzić o pędzącym, monstrualnym powietrznym pojeździe, lecz z czasem (przynajmniej częściowo) zrozumiałam co i jak.
Naszym zadaniem w Jet Run: City Defender jest ratowanie planety przed inwazją kolorowych kosmitów o pikselowej budowie ciała. Sterowanie maszyną odbywa się na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim przy pomocy dotyku – przeciąganie palcem w prawo, lewo, w górę i w dół umożliwia zmianę trajektorii lotu, a także lawirowanie między uliczkami zatłoczonego miasta.
Co jakiś czas przychodzi nam spotykać się z innymi przeszkodami, niż tylko obcy. Wielkie – również pikselowe – bomby zawieszone nad miastem stanowią sporą przeszkodę dla naszej maszyny.
Głównym problemem w grze jest skupienie. W jednym momencie jesteśmy atakowani przez kosmitów, otoczeni bombami i lecimy nad mostami, które wymagają uników z naszej strony. W takich sytuacjach bardzo przydają się power-upy typu bomby, spowolnienie tempa, czy inne. O ile z pojedynczymi wrogami możemy poradzić sobie, pacając w ekran i wysyłając pociski, o tyle z dziesiątkami nie jest już tak prosto. Prawda jest taka, że jak nie wydamy trochę wirtualnych pieniędzy na ulepszenia, dostaniemy oczopląsu.
Przed rozpoczęciem lotu wyświetlane zostają misje, jakie powinniśmy wykonać. Zmieszczenie się w wyznaczonych celach podwyższa nasz poziom zaawansowania i daje szanse na lepsze power-upy. W produkcji studia Wicked Witch nie znajdziemy żyć. Tutaj gramy do upadłego, nie czekając na naładowanie się serduszek.
Grafika aplikacji jest wyjątkowo dobra. Jestem pod wrażeniem szczegółów miasta i samej maszyny. Jeżeli jesteście estetami, z pewnością będzie to miało dla Was znaczenie. Mogę jedynie polecić pobranie gry i przestrzec przez okulistycznymi problemami :)
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.