Jelly Zoo to kolejna produkcja match-3, którą użytkownicy jabłuszkowych urządzeń mogą przetestować na swoich smartfonach. Apka na tle swoich koleżanek wypada zupełnie normalnie. Nie znajdziemy w niej żadnych ,,ochów i achów”. Jest ładna pod względem wizualnym, ale nie zapada w pamięć jakoś wyjątkowo.
W Jelly Zoo naszym zadaniem jest uratowanie zwierzątek uwięzionych na gumowych bloczkach. Przesuwając palcem po galaretkach, staramy się stworzyć maksymalnie długą linię łączącą identyczne kolorystycznie obiekty.
Jeżeli nam się uda, galaretki znikną, a stworzenia przedostaną się do niższego poziomu, by w końcu (po kolejnych ruchach), zeskoczyć na ziemię.
Zależnie od poziomu, musimy zmieścić się w określonej ilości ruchów, zgarnąć wskazaną ilość punktów, uratować ileś zwierząt, bądź skorzystać z power-upów. Wszystko da się zrobić bez płacenia, mimo że system mikropłatności jest rozwinięty.
W tutorialu jesteśmy zmuszani do wykorzystywania bonusowych fantów, lecz później możemy już używać ich ,,z głową” i na spokojnie. Pełen pakiet żyć wynosi 5 serduszek. Po osiągnięciu porażki w etapie, na naładowanie sztuki musimy poczekać aż 35 minut, co nie jest zbyt optymistyczną wiadomością. Jeśli jakiś level wyjątkowo nam nie przypadnie do gustu, możemy liczyć się z długim czasem oczekiwania.
Jak już wspomniałam na wstępie, apka prezentuje się bardzo ładnie. Umożliwia połączenie się z Facebookiem w celu rywalizacji ze znajomymi. Jeżeli jeszcze nie macie dość match-3, polecam ;)