Są na świecie takie runnery, które powstały tylko i wyłącznie po to, by nabijać ludzi na pieniądze. O ile Happy City Animal wygląda już w trakcie akcji całkiem sympatycznie, o tyle tylko jeden bohater jest odblokowany i nie możemy ulepszyć jego umiejętności w żaden znany ludzkości sposób.
By mieć dostęp do wszystkich bohaterów (wypasionego żółwia, tygryska i sowy), należy uiścić opłatę w wysokości 30 dolarów, co jest ewidentną kpiną z graczy. W tym wpisie skupię się na możliwościach darmowej produkcji, więc kwestię opłat pozostawię już w spokoju.
Głównym bohaterem gry jest ciapkowany piesek – słodki pupil, który wbrew pozorom wcale nie jest pierdołowaty. Za pomocą kilku gestów, przeprowadzamy go przez naszpikowane przeszkadzajkami ulice. Sterowanie jest takie, jakie zwykle widujemy w runnerach – przeciągnięcie palcem w prawo i w lewo (zmiana kierunku biegu plus skręt w uliczkę), przeciągnięcie palcem w górę (skok), w dół (wślizg).
W trakcie biegu zbieramy monety, które zasadniczo są nam na plaster. Poza rozwieszonym praniem, znakami drogowymi, koszami na śmieci, bannerami i schodami nie ma w produkcji George Ferrer’a nic ciekawego.
Kiedy nasz podopieczny zderzy się z jakimś obiektem, możemy w ciągu kilku sekund wrócić do gry, korzystając ze specjalnych żetonów. Dostajemy ich 20, więc zważając na to, że pierwsze ,,odżycie” zabiera 1 ,,token”, drugie 2 (itd.), długo nie pocieszymy się grą. Zakup 25 żetonów to wydatek niespełna 3 dolarów. Za tą kwotę można kupić 3 świetne gry, które nie będą wymagały od nas ciągłej inwestycji.
Aplikacja fajna dla dzieci, które nie są zbytnio wymagające. Problemem może być poziom trudności, który wbrew pozorom nie jest niski. Jako weteranka runnerów stwierdzam, że mało który maluch podoła.