Nie spodziewałam się, że gra znaleziona przypadkiem w AppStore zabierze mi dwa razy tyle czasu, ile miałam w planach przeznaczyć na testowanie. Bottom Feeders to nie tylko kosmicznie wciągająca zręcznościówka – to produkcja, którą można zabrać ze sobą w dowolne miejsce i oddać się przyjemności grania w każdej wolnej chwili.
Zamysł jest prosty – wcielamy się w rolę kapitana statki i przy pomocy specjalnego kosza-siatki, staramy się łowić ryby. Wybieramy kierunek wystrzału i dotykamy ekranu. Szurająca po dnie siata zbiera cenne łupy (głównie rybki), by dostarczyć nam pokarmu.
Przeszkody napotykane w czasie zabawy są wyjątkowo… wredne. Jeżeli siatka dostanie się pomiędzy metalowe paliki, możemy być pewni, że po chwili nastąpi zerwanie liny. Zerwanie liny skutkuje koniecznością ponownego zarzucenia sieci, a to z kolei zajmuje kilka sekund. W trakcie całej rozgrywki (podzielonej na levele), przychodzi nam wykorzystać wyznaczoną ilość sideł. Jeżeli nie uda nam się ,,zgarnąć” wystarczającej ilości ryb, zmuszeni będziemy do powtórzenia planszy.
Za każdy poziom można otrzymać maksymalnie trzy odznaki, lecz już jedna gwarantuje awans. Akwarium to miejsce, w którym trzymamy swoje cenne okazy. Oczywiście by móc pochwalić się jakąś zdobyczą, należy najpierw ją złapać. W tym celu wybieramy się w kolejny rejs i dajemy czadu.
W produkcji znajdziemy power-upy, dzięki którym nasze życie stanie się duuużo prostsze. Kupujemy je za monety zebrane w trakcie gry. Można obejść się bez mikropłatności. Poza klasycznymi magnesami, czy dynamitami, spotkamy się z kołowrotkami i innymi częściami samej maszyny do połowów. Im lepsze gadżety dobierzemy, tym większe szansę na dobre wyniki otrzymamy.
Ja wkręciłam się niesamowicie i nie mogę przestać grać. Wam polecam pobranie i przetestowanie produkcji studia Nobodinos.