Mam fioła na punkcie tego typu gier. Logiczne produkcje potrafią jednocześnie rozwinąć umysł i odstresować po ciężkim dniu pracy. Allghoi vs Hunter to coś, czego było mi trzeba od dawna. Mimo że na początku myślałam, że produkcja jest przeznaczona dla dzieci, szybko przekonałam się, że wcale nie jest to takie oczywiste.
Pierwszych kilkanaście poziomów nie wymaga wyjątkowych umiejętności. Mamy sobie na planszy kilka robaczków, które musimy doprowadzić do smakołyków, zapełniając glizdowatym cielskiem całą kwadratową planszę. Zważając na to, że do pokonania jest aż 1600 poziomów, początkowych kilkadziesiąt jest do przejścia z palcem w nosie. To, co dzieje się dalej, przechodzi wszelkie możliwe wyobrażenia.
Fabuła gry wygląda następująco: wielki łowca – wąsaty facet po 50-tce siedzi na swoim fotelu, oglądając zwierzęce trofea. W pewnym momencie zauważa książkę o legendarnych robakach. Stwierdza, że wypadałoby mieć na swojej ścianie choćby jeden oprawiony okaz. Decydując się na polowanie, rozstawia na planszach niezliczoną ilość przeszkadzajek, licząc na to, że nieszczęsne robale wpadną w jego sidła.
Nic z tego – do gry wkraczamy my i nie pozwalamy na to, by któremukolwiek zwierzakowi stała się krzywda. Najważniejszą zasadą w produkcji studia MagisterApp jest niedopuszczenie do zostawienia chociaż jednej wolnej kratki na planszy. Kolejną rzeczą jest pozbieranie wszystkich smakołyków, jakie zostały przygotowane dla podopiecznych – innymi słowy – nakarmienie glizd.
Jeżeli w którymkolwiek momencie się zatrzymamy, nie znając dalszego sposobu rozwiązania zagadki, możemy skorzystać z podpowiedzi. W pakiecie dostajemy 2 hinty. Ich użycie powoduje narysowanie na ekranie kresek, zgodnie z którymi powinniśmy przeciągnąć palcem. Takie bonusy są jednak kosztowne. Po wykorzystaniu darmowych próbek, musimy w sklepie dla gracza dokupić sobie fanty za kilka dolarów.
Oprawa audiowizualna aplikacji prezentuje się świetnie. Nie ma męczącej ścieżki dźwiękowej, co jest wyjątkowo ważne w przypadku tak bardzo rozwiniętej zabawy. Polecam zarówno dzieciom, jak i dorosłym.