Snot oferuje teoretycznie 3 światy, jednak w praktyce dostępny jest jedynie jeden. Dwa pozostałe są płatne i żeby w nie grać, należy uiścić wcześniej opłatę w wysokości dolara na jeden epizod. Czy 10 poziomów zagwarantuje wystarczającą zabawę? O tym poniżej :)
W każdym levelu zadaniem gracza jest zebranie (a raczej rozbicie) wszystkich bąbelków. Głównym bohaterem jest zielony glucik, którego obsługa jest bardzo prosta. Wystarczy go naciągnąć w dowolną stronę, by posłać stworka w wybranym kierunku i na odpowiednią odległość.
Podczas zabawy musimy uważać na niebezpieczeństwa. Przyjdzie nam natknąć się na kolce, koła zębate, specjalne kleje, czerwone bąble itp. Jednorazowe zetknięcie się ze wspomnianymi fantami powoduje do natychmiastowego przerwania gry i rozpoczęcia levelu ponownie.
Górna część planszy to nasze misje. Pokazane są tam cele, dzięki którym możemy awansować dalej. Niestety, 10 poziomów nie jest rewelacją i nie daje dużego pola do popisu. W zasadzie grę można przejść w ciągu pół godziny i usunąć ją z urządzenia.
GameCenter to jedyne, co może nas dodatkowo zatrzymać w aplikacji. Zbieramy punkty i rywalizujemy z innymi graczami. Nie jest to jednak to, co tygryski lubią najbardziej…
Względu audiowizualne są na niezbyt wysokim poziomie. Mnie osobiście to nie przeszkadza, jednak osobom lubiącym dobrą grafikę zdecydowanie nie będzie to odpowiadać.
Jeżeli chcecie zgarnąć aplikację na kilkanaście minut i zmusić swoje palce do roboty, przetestujcie produkcję studia Winnico Yachts :)
