Sam zamysł gier strategicznych ma na celu zatrzymacie użytkowników na długi czas. W przypadku City Story Metro wcale nie będzie inaczej. Kiedy zaczynamy zabawę, budujemy różnego rodzaju konstrukcje za pieniądze podarowane nam przez autorów. Dopiero z czasem gra nabiera barw, kiedy to sami musimy pracować na własne utrzymanie.
Muszę przyznać, że produkcja studia LeamLava prezentuje się bardzo ładnie. Jest utrzymana w kolorowych barwach, obiekty są dopracowane, możemy dowolnie przybliżać planszę, aby oglądać codzienne życie mieszkańców, bądź trzymać się z daleka, dbając o to, aby niczego nie zabrakło. Mimo, że nie przepadam za grami strategicznymi, polubiłam City Story Metro.
Jak to zwykle bywa w przypadku strategii, naszym zadaniem jest rozbudowanie miasta do ta naprawdę nieograniczonych rozmiarów. Na początek, aby pomóc graczowi w rozkręceniu biznesu, wirtualni pomocnicy serwują questy, po spełnieniu których otrzymujemy dodatkowy zastrzyk pieniędzy. Za zebraną kwotę możemy kontynuować ulepszanie miasteczka.
Należy zadbać zarówno o strefę domków mieszkalnych, fabryki zapewniające pracę, jak również knajpki, w których mieszkańcy mogą smacznie zjeść i zostawić kilka dolarów. Plac na którym budujemy nie jest duży, dlatego z czasem należy wykupić sąsiednie działki. Nie są one drogie, więc możemy sobie na nie pozwolić.
Diamenty, diamenty, diamenty – skąd ja je znam? Aaa! Są to te cudowne świecidełka, które zwykle zostają rozdane w bardzo małej ilości, aby gracze byli zmuszeni do zakupienia za prawdziwe pieniądze kamyczków, które mogą wszystko. Nie powiem, aby różowe kamienie nie występowały w opisywanej grze, ale z pewnością nie są one najważniejsze. Wydaje mi się, że cenniejsza jest energia, której akurat nie brakuje, a pobliskie sklepy mogą jej w każdej chwili dostarczyć.
Tak jak wspomniałam na początku, możliwości są prawie nieograniczone. Myślę, że produkcja przypadnie do gustu większości fanów strategii. Nie dajcie się zwieźć kolorowym i zabawnym obrazkom – tworzenie miasta wcale nie jest takie proste!
