Przyznam się szczerze, że o polskim autorstwie Brave Furries dowiedziałam się dopiero po wejściu w docelowe linki, przygotowując się do pisania recenzji. Nie sądziłam, że gierka którą testuję i nad która mam zamiar się roztkliwiać jest dziełem naszego rodaka (Piotra Strużyny). Co prawda język polski wbudowany w aplikację trochę dał mi do myślenia, jednak stwierdziłam, że to chyba nie ma nic wspólnego. Okazało się jednak, że się myliłam.
Według fabuły, księżniczka wraz z mieszkańcami wioski – Furriesami postała porwana przez Złego Czarodzieja. Ci, którzy ocaleli, postanowili pomóc swoim przyjaciołom i zakraść się do zamczyska, w którym panuje Czarodziej. Z czasem uświadomiły sobie, że misja będzie trudniejsza, niż się mogła wydawać, bo na wszystkich drzwiach mężczyzna zamontował pieczęci, a dookoła nich poustawiał pudełka z runami.
Jedynym wyjściem na uratowanie porwanych jest odgadnięcie zagadek i przechytrzenie Złego Czarodzieja. Ratunek musi nadejść szybko. W części poziomów przyjdzie nam walczyć z czasem, w innych natomiast postawimy na spokój, jednak na dużo wyższy poziom trudności.
Naszym zadaniem jest przestawianie kolorowych Furries w taki sposób, by ustawiły się w przedstawionej wcześniej kombinacji kolorystycznej. Podczas gry należy pamiętać o tym, że nasi podopieczni nie są w stanie przeskakiwać przez siebie. Skaczą tylko w linii prostej, nie mając nikogo przed sobą.
Zabawa według twórcy jest prosta i podzielona na krótkie łamigłówki. O ile z tym drugim się zgodzę, o tyle nie mogę przystać na to, że zagadki są proste! Tyle czasu zajęło mi przejście niektórych plansz, że to się w głowie nie mieści ;) To oczywiście nie jest minus – im więcej nasz mózg będzie miał zagwostek, tym lepiej! :) Szczerze polecam!
Pobierz w AppStore (banner poniżej), w Google Play, bądź Windows Marketplace.