Historia Living Legends głosi, że królowa lodu wybrała naszą siostrę na swoją następczynię. Obiecała, że po wykonaniu kilku zadań wszystko pójdzie gładko. Jak się po pewnym czasie okazało, były to tylko brednie wyssane z palca. Podła królowa rzuciła urok na naszą siostrę i tylko my jesteśmy w stanie pomóc jej duszy w uwolnieniu się z zamrożonego ciała.
Living Legends to klasyczne hidden objects od Big Fish , w którym wybieramy jeden z trzech poziomów trudności. Różnica pomiędzy nimi polega głównie na czasie ładowania się podpowiedzi, aktywnych strefach, czy połyskujących powierzchniach. Początkujący zdecydowanie powinni pokusić się o najprostszy tryb z tutorialnem, by w 100% móc zaangażować się w zabawę.
W przypadku tego typu gier dość denerwującą rzeczą jest to, że po totalnym wkręceniu się w akcję, autorzy oferują nam kontynuację gry pod warunkiem wykupienia pełnej wersji. Nie ma nic bardziej wkurzającego – naprawdę. Graficznie i dźwiękowo jest ok, jednak nie zmienia to faktu, że jeżeli chcemy ukończyć grę, to musimy zapłacić kilka złotych.
W trakcie gry przychodzi nam zbierać błyskotki, dzięki którym wypełniamy achievementsy. Dodatkowym obiektem będącym nieodłącznym atrybutem gracza jest asortyment noszony w plecaku. Są to fanty, które udało nam się zebrać w trakcie zabawy. Polecam osobom, którym szybko nudzą się gry…