Talking Baby Hippo to nic innego, jak kolejna produkcja, w której głównym bohaterem jest jakaś gadająca postać. Wystarczy pozwolić aplikacji na korzystanie z mikrofonu, by słyszeć swój głos w ustach w tym przypadku hipopotama.
Jeżeli chodzi o możliwości aplikacji, muszę powiedzieć, że nie jest ich zbyt dużo. Postaram się w dalszej części wpisu przybliżyć Was najciekawsze funkcje.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, jest możliwość miziania postaci po brzuszku. Malec wydaje wówczas bardzo słodkie i typowo dziecięce dźwięki, które są bardzo rozczulające.
Kiedy mizianie zostawimy w spokoju, możemy oczywiście pogadać sobie do ekranu. Bohater, niczym wredna papuga będzie powtarzał dokładnie to, co powiedzieliśmy, z zabawnym, zwierzęcym akcentem.
Wśród funkcji aplikacje należy wymienić cztery podstawowe opcje: podanie maluchowi marchewki do zjedzenia, pozwolenie na napompowanie balona i puszczenie go z charakterystycznym ,,pierdnięciem”, podanie smoczka do ssania, bądź wpuszczenie na ekran motylka, od którego nasz podopieczny zaczyna kichać.
To jest wszystko, co tylko mogłam wygrzebać z aplikacji. Nie możemy zrobić nic więcej. Uważam, że to zdecydowanie za mało, lecz na dziecięce potrzeby powinno wystarczyć. Jeżeli maluch lubi zwierzaki, prawdopodobnie zakocha się w hipciu.
Autorzy zachęcają do pobierania innych aplikacji typu ,,talking tom”, lecz nie zamierzam rozwijać ich wątku, gdyż to zupełnie inne produkcje.
Jeżeli więc macie pod swoją opieką małe dziecko, możecie mu przekazać grę od Out Fit 7. Możecie być pewni, że nie dostaniecie gigantycznego rachunku za mikropłatności. Tych w aplikacji w ogóle nie znajdziemy, więc nie ma się o co bać.
Pod względem graficznym jest dobrze, podobnie jak w przypadku dźwięków. Maluch (kiedy nie dotykamy telefonu) zaczyna sobie pomrukiwać, zachęcając do dalszej zabawy. Wyłapuje najdrobniejsze kichnięcia (właśnie mi się to przydarzyło) i nie omieszkuje ich naśladować.