Skate Madness to klasyczny runner, w którym pędzimy przez dżunglę, uciekając przed małpami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poruszamy się na deskorolce. Jak to zwykle bywa w tego typu grach, system mikropłatności jest rozwinięty do maksimum, jednak da się bez niego obyć i całkiem dobrze się bawić.
Studio Lincstar może nie do końca zadbało o świetną grafikę, lecz zadbało o power-upy i ulepszenia postaci. W darmowej wersji gry poruszamy się po zalesionych dróżkach. Za dodatkową opłatą możemy przenieść się do miasta. Podobnie jest w przypadku wyglądu postaci. Głównym bohaterem jest czarnoskóry mężczyzna, którego możemy zamienić na np. Spiderman’a, czy wielkiego misia – oczywiście za uprzednim uiszczeniem opłaty.
Jak już wspomniałam, uciekamy przed podłymi małpami. Jeden fałszywy ruch skutkuje pożarciem bohatera przez owłosione zwierzaki. Powiedzmy, że chodzi o porządny wypadek, a nie na przykład wpadnięcie w krzaczek (wtedy pazerne małpiszony tylko zbliżają się do nas sugerując, że jeszcze jeden taki numer, a będziemy martwi).
Sterowanie odbywa się poprzez przeciąganie palca w górę (w celu wykonania skoku), w dół (uniku przed konarem), w prawo, bądź w lewo dla zmiany ,,pasa ruchu”. Power-upy zbieramy podczas jazdy, bądź kupujemy je w sklepie dla gracza. Ze znanych wszystkim fantów, należy wyróżnić magnesy, oraz rakiety. Te pierwsze sprawiają, że owoce dosłownie są przyciągane przez deskorolkarza, drugie natomiast umożliwiają chwilowe wzbicie się w powietrze.
W sklepie da gracza można za symboliczną kwotę 2500 monet kupować ulepszenia power-upów. Osiąganie kolejnych poziomów ulepszenia sprawia, że czas trwania takiego powera jest dłuższy np. o 5 sekund.
Nie spotkałam się w grze z jakimiś perfidnymi reklamami, z czego jestem (nie ukrywam) bardzo zadowolona. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie autorzy zaprezentowali trochę za mało. Na rynku jest wiele runnerów – również darmowych, które są o niebo lepsze od tego, który gości w dzisiejszym wpisie.