Z pewnością kojarzycie aplikację Talking Carl (wielokrotnie pojawiała się na łamach naszego portalu w różnych odsłonach). W tym wpisie zapoznacie się z jeszcze jedną propozycją studia Tayasui, a mianowicie Playing Carl. Jeśli poprzednie części przypadły Wam do gustu, jestem pewna, że i muzyczna zabawa Wam się spodoba.
Carl to czerwony stworek, który przybiera bardzo różne kształty. Czasem jest kwadratem z rączkami, a innym razem wygląda jak otwieracz do piwa. Nie inaczej jest tym razem – wszelkie chwyty dozwolone, więc i kształty się zmieniają wraz z wyborem konkretnych instrumentów.
Do dyspozycji gracza są trzy rodzaje instrumentów, w tym: trąbka, bębenki i gitara. Dodatkowo do każdego sprzętu są cztery różne rodzaje granej muzyki. W każdym z kolei możemy dotykać sześciu kolorowych ,,klawiszy”, dzięki którym Carl sobie słodko pogrywa.
Jeżeli spodziewacie się jakiegoś wyjątkowe brzmienia, to będziecie szczerze zawiedzeni. Carl nie traktuje instrumentów normalnie – robi sobie z nich jaja, tworząc muzykę zdecydowanie nieznaną naszym uszom. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że zabawa dla dziecka z pewnością będzie ciekawa.
Dotykanie Carla w tym przypadku nie przynosi żadnych rezultatów. Autorzy skupili się jedynie na dźwiękach, co biorąc pod uwagę ilość gier z Carlem w roli głównej, jest dość logiczne.
Ochrona rodzicielska jest bardzo dobra. Jeżeli maluch chciałby przypadkowo nabić rodzicom abonament, musiałby się bardzo natrudzić. Występuje bowiem klawiatura na której należy wpisać kod numeryczny wygenerowany przez aplikację w formie słownej.
Apka nie jest jakoś wyjątkowo rozwinięta, ale i tak sprawi kupę radości dzieciakom. Można spokojnie pobierać, szczególnie że obecnie jest dostępna za friko, co nie zdarza się zbyt często. Biorąc pod uwagę całokształt twórców – warto skusić się na ich świąteczną promocję ;)
Kolorowa, wesoła i zwariowana – taka jest właśnie produkcja Playing Carl. Trzy instrumenty z powodzeniem wystarczą, by zadowolić dziecięce gusta i guściki :)