Niech Was nazwa nie zmyli – Flap Penguin to nie jest kolejna gra z kategorii Flappy Bird (na szczęście). 5mina wydało produkcję, która nie jest jakaś specjalnie wymyślna, ale potrafi człowiekowi zająć dobry kwadrans. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to sposób sterowania, ale o nim będę marudzić poniżej.
Jeżeli szukacie czegoś na krótką chwilę, bądź macie maluchy lubiące czarno-białe zwierzaczki, możecie bez problemu pobierać. Nie wróżę produkcji zbyt dużych sukcesów, ale mam nadzieję, że chociaż część z Was będzie zainteresowana białym szaleństwem w wykonaniu pingwina.
Generalnie nasze zadanie polega na jak najdłuższym zjeżdżaniu górskiego stoku. Pingwin kładzie się na brzuchu i oddaje w nasze ręce. Po drodze napotyka mnóstwo przeszkód, które skutecznie utrudniają ślizganie. Niektóre jest w stanie skonsumować, kolejne po prostu na chwilę go blokują, a jeszcze inne powodują natychmiastową śmierć.
I tak wśród przeszkód należy wyróżnić wielkie robale, drzewa, mniejsze, lub większe kamienie itp. Za pomocą power-upów zebranych podczas zabawy, bądź kupionych w sklepie dla gracza, jesteśmy w stanie oszukać trochę system, stając się nieśmiertelnymi, bądź niesamowicie szybkimi.
Za diamenciki zbierane na trasie możemy kupić 4 pingwiny, ulepszenia, bądź power-upy. Obeszło się bez mikropłatności, z czego jestem niesamowicie zadowolona.
Za pomocą GameCenter możemy rywalizować z graczami z całego świata, porównując swoje wyniki. Grafika może nie powala, ale jest całkiem przyjemna. Mam zarzuty co do sposobu sterowania. Czasem odnoszę wrażenie, że jest zbyt delikatne i zwierzak ucieka mi spod palca. Być może to tylko moje odczucia.