Danse Macabre: The Last Adagio to jak zapewne domyślacie się po samej ikonie wpisu gra z kategorii hidden objects. Historia zaginionej kobiety towarzyszy nam od pierwszych chwil spędzonych w grze. Jeżeli przepadacie za produkcjami z tego gatunku, pewnie nic Was nie zaskoczy. Jeśli jednak dopiero zaczynacie swoją przygodę z rozwiązywaniem trudnych spraw, przydadzą Wam się poniższe informacje.
Zadaniem gracza w opisywanej aplikacji (jak też w wielu innych tego autora (Big Fish), czy kolegów po fachu), jest rozwikłanie zagadki. Zwykle historie są dramatyczne i życie bohaterów jest w nim zagrożone. Życie twórców jest zagrożone wtedy, gdy gracze mają ochotę podgryźć im gardła z powodu nagłego zablokowania dalszej części wciągającej zabawy. Zwykle jest tak, że po kilkunastu minutach proszeniu jesteśmy o wykupienie pełnej wersji apki w celu kontynuowania przygód.
Do wyboru jest kilka trybów gry. Podział zazwyczaj jest taki sam – na łatwy, średni, oraz trudny. Początkującym i leniuchom zalecam zaprzyjaźnienie się z casualem, a doświadczonym z bardziej wymagającym poziomem trudności. Charakterystyczne dla najłatwiejszego poziomu są mieniące się strefy aktywne, szybko ładujące się podpowiedzi, mapy z odkrytymi miejscami i możliwość ,,skipnięcia” niektórych zagadek.
Jak wspominałam już wielokrotnie – hidden objects się kocha, albo nienawidzi. Skoro dotarliście do tego momentu recenzji, prawdopodobnie jesteście zainteresowaniu wypróbowaniem aplikacji. Z mojej strony mogę ją jedynie polecić – nie znajdziecie w niej co prawda niczego więcej, niż w pozostałym grach tego typu, lecz przynajmniej weźmiecie udział w nowej historii.