Ostatnio bardzo często zdarza mi się wracać do runnerów typu Temple Run 2. Niestety, większość z nich już znam na pamięć i mogę tylko liczyć na aktualizacje achievementsów. W poszukiwaniu nowej inspiracji natknęłam się na Chuck E.’s Skate Universe. Nie powiem, by był to strzał w 10, bo z pewnością tak nie jest, ale produkcja studia o tym samym tytule wciągnęła mnie na kilkanaście minut.
W Chuck E.’s Skate Universe wskakujemy na deskorolkę. ,,Operatorem” deski z kółkami jest szczurek z ohydnym, długim ogonem. Do dyspozycji graczy oddano dwa skateparki. Widok z jednego rozpościera się na leśne dróżki, drugiego natomiast na świat pełen słodyczy. Wielkim minusem jest fakt, że rozpoczynając grę na jednej, jak i drugiej planszy, robimy dokładnie to samo, w takiej samej kolejności. To samo tyczy się rozpoczynania kolejnych misji po przegranej. To monotonne.
W trakcie gry zbieramy kawałki pizzy, za które możemy ulepszyć poszczególne części naszego sprzętu. Zasadniczo nie widziałam różnicy w kolejnych dodatkach, lecz takowe występują.
Podczas zabawy nie mamy kilku żyć, ani możliwości ożycia za wpłacenie pewnego haraczu. Gramy raz i jeżeli nam się nie powiedzie, musimy zacząć kompletnie od nowa (oczywiście pozostawiając ze sobą ulepszenia).
Graficznie nie jest tragicznie, chociaż tryb leśny prezentuje się zdecydowanie lepiej, niż ,,cukierkowy”. Dźwiękowo jest ok, chociaż także bez rewelacji. Jeżeli do tej pory zwykle mieliście możliwość gry w pochodne Temple Run, prawdopodobnie się zawiedziecie. Szkoda, bo zapowiadało się całkiem ciekawie.
Pobierz w AppStore (banner poniżej), bądź w Google Play.